Rewolucja nam nie grozi. Mamy za dobrze

2015-07-09 12:00:00(ost. akt: 2015-07-09 14:51:47)

Autor zdjęcia: sxc.hu

Oglądałem ostatnio fragment „Hair”, nakręconego w latach 80 musicalu o bezsensownej wojnie w Wietnamie. I przy scenie, w której tysiące hippisów biegną pod Biały Dom, aby wreszcie wykrzyczeć swoje NIE, uświadomiłem sobie, że ja nigdy na oczy tego nie zobaczę.
Amerykanin od Polaka różni się jedną cechą. U niego zawsze wszystko jest OK. U nas, zawsze jakoś tam leci. Pozostałe różnice są pomniejsze i wynikają z tej pierwszej. Lubimy widzieć negatywy, pustą połowę szklanki, ciemną stronę życia. A co za tym idzie – narzekać. Narzekamy często bardzo słusznie. Bo żyjemy w rzeczywistości dalekiej od ideału. Tyle, że na pogadaniu sobie poprzestajemy. Owszem, zdarzają się jakieś sporadyczne formy protestu organizowane przez zorganizowane grupy niezadowolonych (pielęgniarki, górnicy, rolnicy, kolejarze, nauczyciele), ale na zryw wszystkich nie ma co liczyć.

Pozostaje wspominanie Solidarności i oglądanie nagrań z lat 80. Wszystko, co po, to czas systematycznego kastrowania z poczucia możliwości zmiany, odwagi, wiary w normalność, równość wobec prawa, etc. Kastrowania poprzez pokazywanie, że się nie da, że nie ma opcji, że niby wszyscy równi, ale niektórzy bardziej. Kastrowania przez ocean złych przykładów i praktyk. Wycinania tego, co świadczy o człowieczeństwie poprzez udupienie tych, którym się udało, ale byli spoza układu. Poprzez stawianie ludzi w kilkuletnie kolejki do lekarzy i tworzenie wrażenia, że tylko określonym grupom coś się należy.

Wykastrowano całe pokolenie dając namiastkę wolności w postaci telefonów komórkowych, poczty elektronicznej i fejsbuka. Przecież możemy się komunikować, wrzucać focie i dzielić się z całym światem co jedliśmy na śniadanie. To po co się burzyć.
Wykastrowano to pokolenie otwierając granicę i pozwalając, aby wyjechali ci, którzy wreszcie z głodu, albo skrajnej irytacji wyszliby na ulice, wywalczyli swoje „należy mi się”.

A wszystko to pod hasłami wspólnej Europy, wolności, możliwości i perspektyw. I została jakaś taka galaretowata masa, która czasami pobulgocze, ale potem posiedzi przed telewizorem, pożyje życiem innych, wrzuci focię z dmuchanego basenu przed domem na FB i około 23 pójdzie spać. Bo jutro przecież kolejny taki sam dzień.

Radosław Dąbrowski
r.dabrowski@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. (Nie ) galaretowata masa :-) #1772004 | 178.36.*.* 9 lip 2015 17:22

    Gorzkie słowa. Druzgocąca diagnoza. Wiele w nich prawdy. Tylko - co dalej? Zdaniem ( w moim mniemaniu) mego niewykastrowanego umysłu stwierdzenie, że jest źle, to dopiero początek drogi. Rządzą nami niewłaściwi ludzie? Jak to? Przecież to nasi wybrańcy! Wniosek nasuwa się sam - trzeba pracować nad zmianą mentalności narodu. Dlatego może warto w jak najszerszym stopniu propagować postawy obywatelskiego zaangażowania, odpowiedzialności, życzliwości, poświęcenia itp. Aż kipi od nich dziennikarstwo obywatelskie we wszystkich powiatach regionu. I może nie do końca jest aż tak źle i że ci, którzy świadomie TU zostali, nie zawsze są wykastrowaną, galaretowatą masą .W końcu nadejdzie taki czas, gdy rzeczywistość dorówna naszym pragnieniom i oczekiwaniom :-).

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5