Dzięki przeszczepowi szpiku kostnego Dawidek wraca do zdrowia

2016-02-13 17:36:27(ost. akt: 2016-02-13 17:51:18)
Rodzina Sibików znowu razem

Rodzina Sibików znowu razem

Autor zdjęcia: kr

O roku pełnym niepokoju, nadziei i rodzinnej rozłąki opowiedzieli Wioleta i Dariusz Sibik, rodzice Dawida chorego na ostrą białaczkę bifenotypową.
Horror rodziny Dawida zaczął się w lutym 2015.

— Synkowi powiększyły się węzły. Zaniepokojona poszłam z nim do lekarza. Pani doktor po badaniu ogólnym zleciła wykonanie badań krwi. Dawidek do tego momentu praktycznie nie chorował, więc szokiem był fakt, że lekarka wystawiła skierowanie do szpitala. W sposób taktowny i spokojny tłumaczyła, że wyniki są niepokojące i jak najszybciej należy wykonać szerszą diagnostykę. Z Mrągowa odesłano nas do Olsztyna. Po szeregu dodatkowych badań w Oddziale Klinicznym Onkologii i Hematologii Dziecięcej (WSSD w Olsztynie, red.), dowiedzieliśmy się jak bardzo jest źle. Postawiona diagnoza brzmiała: bilaczka. Zwaliło nas z nóg — opowiadają państwo Sibik, spoglądając na bawiących się synów.

Szpital był dla nich drugim domem

Poukładane życie rodzinne stanęło na głowie. Zderzenie się z nieoczekiwanie trudną rzeczywistością pociągnęło za sobą wiele konsekwencji. Pani Wioleta musiała zrezygnować z pracy, by czuwać przy chorym synu, bowiem dla niej i Dawidka drugim domem stał się oddział szpitalny w Olsztynie. W Mrągowie został 2-letni Piotruś z tatą. Pan Dariusz przeprowadził się z młodszym z synów do swojej mamy.
— Wstawałem świtem do pracy. Zrywanie małego Piotrusia ze snu i zawożenie go przed pracą do mojej mamy, a późnym wieczorem odbieranie go z powrotem do domu, było dla niego bardzo męczące — mówi tata Dawidka. — Po pracy często odwiedzałem Dawidka i żonę. Potrzebowałem też szczegółowych informacji na temat zdrowia chorego syna. Rozmowy telefoniczne nie były wystarczające, żona mówiła o terminach medycznych zasłyszanych od lekarza, a mi one nic nie mówiły. Wsiadałem wtedy w samochód i jechałem do Olsztyna. Te sytuacje złożyły się na to, że zamieszkanie z mamą było wtedy najlepszym rozwiązaniem — dodaje pan Dariusz.
Okres od lutego do sierpnia rodzice Dawida wspominają ze łzami w oczach. Lekarze podejmowali walkę z chorobą ich syna kilkoma blokami chemii. Nowotwór się jednak nie poddawał. W tym okresie Dawidek tylko 3 razy dostał weekendową przepustkę do domu.
Te wyrwane z okrutnej rzeczywistości chwile państwo Sibik relacjonują słowami — Czas, w którym byliśmy razem w naszym domu, był przepełniony szczęściem. Dawidek po wejściu do mieszkania najpierw biegał z pokoju do pokoju i sprawdzał czy wszystko stoi na swoim miejscu, czy żadna z zabawek nie zniknęła. Pobyty Dawidka w domu bardzo szybko upływały. Dawidek mimo tego rozumiał, że przyjechał do domu na krótko. Rankiem budziliśmy go, a on dzielnie, bez sprzeciwu przygotowywał się do powrotu do szpitala — dodaje p. Dariusz.

Potrzebny był dawca szpiku

W lipcu, po 5 miesiącach walki o zdrowie starszego syna dowiedzieli się, że ostatnią szansą na wyleczenie jest przeszczep szpiku kostnego. Zgłosili się jako dawcy, niestety zarówno w ich przypadku, jak i młodszego syna wystąpiła niezgodność szpiku ze szpikiem Dawidka. Poszukiwania dawcy trwały…
— W sierpniu dotarły do nas dobre informacje. W Bazie Dawców Komórek Macierzystych znaleziono dwoje bliźniaków genetycznych Dawida. Jeden był w USA, drugi w Niemczech — wspominają Sibikowie.
Rozpoczęto przygotowanie Dawidka do przeszczepu szpiku w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu.
— Wiedzieliśmy, że dawcą dla Dawidka będzie mężczyzna z Niemiec. Do samego końca modliliśmy się, o to by się nie wycofał. Byliśmy świadkami takiej sytuacji. To straszne, dać komuś nadzieję, by za chwilę ją odebrać. Dlatego zgłaszając się do DKMS, trzeba być pewnym swojej decyzji — mówią państwo Sibik.
Ich obawy na szczęście okazały się bezpodstawne i 19 sierpnia Dawidkowi „wtoczono” do krwiobiegu osocze ze zdrowymi komórkami macierzystymi.
— Dla dawcy to nie było nic skomplikowanego i bolesnego. Przed pobraniem szpiku przyjmował lek zwiększający produkcję komórek krwiotwórczych. Krew pobierano z jednej żyły, wirowano ją w specjalnej maszynie, by odizolować komórki krwiotwórcze, a reszta komórek wróciła do dawcy przez inną żyłę. Komórki macierzyste dawcy do Wrocławia przybyły kurierem — objaśnia za lekarzami mama Dawidka. — Samo przeszczepienie także nie wyglądało tak strasznie jak może się wydawać. Dawidkowi założono w żyłę główną cewnik, przez który podano komórki macierzyste w sposób podobny do przetaczania krwi. Przez cały ten czas byłam przy synku. Miałam wrażenie jakby komórki „biegały” w żyłach Dawidka –– dodaje.

Komórki dawcy na szczęście się przyjęły

Dwa tygodnie po przeszczepie komórki macierzyste dawcy podjęły pracę w organizmie dzielnego chłopca. Wyniki z dnia na dzień się poprawiały. Niespełna trzy tygodnie po przeszczepie Dawidek wyszedł na pierwszy po transplantacji spacer.
W związku z obniżoną lekami immunosupresyjnymi odpornością, Dawidka już dwukrotnie zaatakował wirus cytomegalii (CMV, występuje u 60-90% biorców, może dawać przeróżne konsekwencje, od zakażeń bezobjawowych po ciężkie śmiertelne red.). Pierwszy raz, jeszcze we Wrocławiu, kolejny przed Wigilią Bożego Narodzenia. Wiązało się to z hospitalizacją. Chłopiec musiał mieć wówczas szybko podany lek, który został sprowadzony specjalnie dla niego zza granicy. Co tydzień jest poddawany badaniom w Olsztynie, by regularnie monitorować wszystkie parametry krwi i szybko przeciwdziałać ewentualnym zakażeniom. Raz w miesiącu stawia się na badania także w Klinice we Wrocławiu. Wyniki są coraz lepsze.

Dziękują za pomoc, której wciąż potrzebują

Rodzice Dawidka są wdzięczni za szeroko płynące wsparcie w tym trudnym czasie, za każde słowo, gest. Ogrom pomocy zaskoczył państwa Sibik, był nieocenionym wsparciem w czasie kiedy najbardziej go potrzebowali. Większość akcji prowadzonych na rzecz Dawidka, było prowadzonych bez ich udziału. Zewsząd spływały informacje o między innymi: specjalnie zamówionych mszach za powrót ich syna do zdrowia, charytatywnych maratonach zumby, koncertach. Jedna z mieszkających w Anglii koleżanek pani Wiolety, założyła dedykowany Dawidkowi profil na Facebooku.
Dawidek wciąż potrzebuje wsparcia w powracaniu do zdrowia. Przyjmuje leki, musi przebywać w sterylnych warunkach by unikać zakażeń, wymaga indywidualnej, specjalistycznej rehabilitacji. Chłopiec jest podopiecznym fundacji Avalon, wszelkie informacje dostępne są na facebook'owym profilu "Potrzeba pomoc dla Dawidka Sibik".
Wierzymy w to, że zły czas bezpowrotnie mija i Dawid Sibik wygra bitwę z nowotworem.
Życzymy mu dużo zdrowia, bez którego wszystko inne traci na wartości.
Czytaj e-wydanie





Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

 Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Joanna Turowska



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5