Erasmus + w Portugalii. Wspomnienia z praktyk mrągowskich uczniów

2016-06-07 09:39:40(ost. akt: 2016-06-07 10:04:09)

Autor zdjęcia: Archiwum ks

Już pierwsze godziny wyjazdu były dla nas bardzo ekscytujące. Trasa Mrągowo- Warszawa upłynęła w niesamowicie przyjemnej atmosferze. Nasz "wesoły autobus" wypełniony był naszym śmiechem i chwilami nawet śpiewem. Pełni optymizmu udaliśmy się do hali odlotów na lotnisku Chopina w Warszawie.
Po odprawie spędziliśmy jeszcze godzinę w strefie bezcłowej. Jak się okazuje, nawet gwiazdy takie jak Patrycja Kazadi i Weronika Rosati używają linii WizzAir. Spotkaliśmy je również na lotnisku w Lizbonie, gdzie obdarowały nas ciepłym uśmiechem. Nocny lot to najlepsza opcja jaką można było wybrać. Światła, które z góry były maleńkie jak mrówki, robiły niesamowite wrażenie.

Podróż minęła bez problemów, żadnych turbulencji. Nawet osoby z chorobą lokomocyjną nie odczuwały dyskomfortu. Na lotnisku w Lizbonie wylądowaliśmy po 1 w nocy. Skierowaliśmy się po odbiór bagażu i zaraz po wyjściu z terminala powitał nas Nuno z Polską flagą. Jak się okazało, nasza podroż do malutkiej Apulii miała trwać aż 5 godzin. Jakie było nasze zdziwienie, gdy dotarliśmy tam po zaledwie 3,5 godziny. W recepcji przywitał nas przemiły mężczyzna, Artur. Zaoferował nam pomoc z wniesieniem walizek i udaliśmy się do naszych pokoi. Z okna pokoju zauważyliśmy dach, na którym stały donice z kwiatami, postanowiliśmy go sprawdzić. Okazało się, że jest to taras (w późniejszym czasie również idealne miejsce na wieczorne spotkania i smażenie się na słońcu).

Mieliśmy dużo czasu, żeby się wyspać, ale głód niektórych z nas był silniejszy. Tuż po śniadaniu udaliśmy się na zwiedzanie okolicy, odnaleźliśmy supermarket i drogę nad sam ocean. Tam spędziliśmy dużo czasu robiąc zdjęcia i podziwiając widoki. Swoją drogą nieźle tam wiało. Okazało się również, że jest w hotelu druga polska grupa z Pionek (pozdrawiamy!). Złapaliśmy z nimi kontakt i nieco dowiedzieliśmy się o naszym hotelu i okolicy. Do zwiedzania regionu doszło dość szybko, już następnego dnia wybraliśmy się do Guimaraes. Pierwsza portugalska stolica może się pochwalić pięknymi kamieniczkami, fragmentami muru obronnego i zamkiem, który należał do króla Henrique Alfonsa. W następnych dniach czekała nas tymczasowa przeprowadzka do campusu w Barcelos, które zwiedziliśmy w dniu zmiany miejsca. Barcelos to miejscowość w dystrykcie Braga, leżąca nad rzeką Cavado. Wiąże się z nią ciekawa legenda o kogucie. Pewien Pielgrzym, który był na drodze do Santiago de Compostela, w celu odpoczynku odwiedził Barcelos. Został jednak niesłusznie oskarżony o przestępstwo i skazany na śmierć przez powieszenie. Jednak wiedząc, że jest niewinny, odwiedził sędziego w jego domu i wytłumaczył, że jest niesłusznie osadzony. Jego niewinność miała być potwierdzona pianiem ugotowanego już koguta, który leżał na stole. Nazajutrz pielgrzym został przygotowany do egzekucji, gdy nagle kogut zapiał. Sędzia w ostatniej chwili kazał uwolnić mężczyznę, a on na pamiątkę tego wydarzenia postawił kamienny krzyż na wzgórzu niedaleko brzegu rzeki. Kogut stal się symbolem miasta i regionu, można go spotkać na każdym kroku.
Udało nam się również zobaczyć panoramę miasta z wieży, w której praktyki miały osoby z technikum obsługi turystycznej. Po zakończeniu zwiedzania zostaliśmy zawiezieni do campusu gdzie mogliśmy odpocząć i rozpakować się. Po kilku dniach spędzonych w campusie wróciliśmy do naszej ukochanej wioski.

Nasze praktyki w zawodzie technik obsługi turystycznej odbywały się w informacji turystycznej i wieży widokowej w Barcelos. Mogliśmy nauczyć się co nieco o kulturze, historii i języku. Tłumaczyliśmy przewodniki turystyczne oraz udzielaliśmy podstawowej informacji turystycznej. Dziewczęta na praktykach w zawodzie technik hotelarstwa pomagały w hotelu w Apulii. Codziennie zajmowały się obsługą na sali, przygotowywały posiłki, salę oraz pokoje hotelowe. Praktykę zaczynaliśmy o 9.00, a kończyliśmy ok. 17.00 z przerwą na obiad tj. sjesta. Nasz wyjazd urozmaicony był wieloma wycieczkami. W weekendy odwiedzaliśmy najpiękniejsze miasta w regionie. Wraz z naszą przewodniczką Oksaną, każda wycieczka wydawała się ciekawsza. Udało nam się zobaczyć Viana de Castelo, gdzie znajduje się jeden z piękniejszych widoków na świecie, według National Geographic, gdzie rzeka wpada do oceanu i podobne tylko mniejsze Esposende. Byliśmy również w Bradze, gdzie pozwoliliśmy sobie na chwile szalonych zakupów. W Porto mieliśmy okazję spróbować prawdziwego wina porto w winiarni "Offley". Odbyliśmy również rejs z przewodnikiem po rzece. Zła pogoda nie potrafiła popsuć nam atmosfery. Dużo czasu po pracy spędziliśmy na plaży, podziwiając zachody słońca, relaksując się przy szumie fal i spacerując brzegiem oceanu. Niektórzy z nas wrócili o kilka odcieni ciemniejsi. Jak się okazało, słońce praży nawet przez chmury. Każdy wspólny posiłek urozmaicony był rozmowami
i śmiechem. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy kelnerka przywitała nas optymistycznym "siema". Swoją drogą Barbara nauczyła się dość sporo slow w naszym ojczystym języku. Brak miejsc rozrywki w okolicy nie przeszkadzał nam w świetnej zabawie. Atrakcje takie jak Wi-Fi w szafie, warsztaty malarskie i kosmetyczne, warsztaty rękodzielnicze, konkursy z nagrodami, czy choćby pranie w wannie były urozmaiceniem naszego czasu wolnego. Znalazła się nawet chwila na naukę chińskiego. (Pozdrawiamy panią z shop china).

Pewnego dnia, gdy próbowaliśmy zrobić pranie w pralce znalezionej na tarasie w małym pomieszczeniu, zaczęła na nas krzyczeć jakaś kobieta. Nie rozumieliśmy kompletnie nic. Nigdy więcej nie zbliżyliśmy się do pralki, a kobieta (która okazała się być matką dyrektorki hotelu) patrzyła na nas spod byka za każdym razem, gdy się na nią natknęliśmy. Każdy dzień był nowym, ciekawym doświadczeniem. Próbowaliśmy kuchni, zwyczajów, napojów... Czuliśmy się tam jak w domu. W dowód uznania każdemu, kto okazał nam podczas tego wyjazdu dużo serca daliśmy skromny upominek. Właścicielce i personelowi Hotelu Apulia Praia podarowaliśmy flagę polską w ramie z krótkimi podziękowaniami i podpisami. Z bolącym sercem opuściliśmy to miasto, jednak dla większości było ono przez miesiąc drugim domem. Na koniec odwiedziliśmy jeszcze Fatimę i zwiedziliśmy przepiękna kaplicę. W Lizbonie zostaliśmy oprowadzeni po mieście, na uliczkach roiło się od żywych posągów, ludzi z "selfie stickami", "okularami przeciwsłonecznymi" i turystów. Malownicze kamieniczki i wielokulturowość tego miasta zachęcają do odwiedzenia. Udało nam się również zobaczyć kościół franciszkański, który spłonął od środka i od czasu pożaru nie był restaurowany. Po zwiedzaniu zjedliśmy szybką kolację i udaliśmy się na lotnisko, gdzie spędziliśmy 8 godzin. Opóźnionym lotem wróciliśmy do Polski zostawiając za sobą cudownych ludzi i piękną kulturę. A to wszystko działo się pod czujnym okiem naszej opiekunki grupy Pani Magdaleny Lewkowicz. Dziękujemy wszystkim, którzy z nami tam byli!
Karolina Sztaba 3b
Grupa: Karolina Sztaba, Kacper Piotrowski, Natalia Popielarz, Ela Kowalczyk, Agnieszka Kosiorek, Sylwia Hińko, Adrianna Baranowska , Magdalena Żyjewska

Czytaj e-wydanie





Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

 Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Joanna Turowska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5