Oczekiwania vs rzeczywistość czyli jak sprofanowałam królika

2016-11-30 15:50:42(ost. akt: 2016-11-30 15:58:02)

Autor zdjęcia: Arleta Jurczak

Długo mnie nie było. W międzyczasie zdążyłam skończyć 31 lat, co wg mojej starszej córki oznacza nic innego, jak wiek jej własnej babci.
— A ta książka kiedy została napisana? — zapytała podczas czytania jednej z dość ciężkich w przekazie bajek Andersena.
— Ta książka ma tyle lat, co ja, córeczko — odpowiedziałam i zamyślonym, pełnym sentymentu wzrokiem otuliłam te pożółkłe kartki papieru i pogładziłam dłonią okładkę. Pomyślałam o dzieciństwie, o ryżu na mleku gotowanym na kolację, o serdelach serwowanych na śniadanie...
— Aaaa...- przerwała mi sentymentalną podróż w czasy kulinarnych rozpaczy dzieciństwa —...to już wiem, dlaczego wszyscy w niej umierają!
Tak że ten... Jak chcesz się załamać — zapytaj swojego dziecka na ile lat wyglądasz. Nie będzie się zajmować w owijanie słów jedwabiem.
Podobnie jak pozostali członkowie rodziny. Pojechaliśmy do teściów na kawę. Taką zwyczajną, ciepłą kawę z mlekiem, bez podprogowych przekazów w stylu "A ta podłoga to jest od początku w macie czy nie zdążyłaś umyć?"lub "O, masz nową bluzkę. Widziałam ostatnio zasłony w tym samym wzorze." Nic z tych rzeczy. Sympatycznie, kulturalnie, jak to synowa z teściową. Była też szwagierka ze swoim trzytygodniowym dzieckiem. Świeżo upieczona mama, której noworodek dawał spać i odpocząć tyle co każdy noworodek, czyli nic. Obraz znany nam wszystkim. No i ta świeżo upieczona mama, która od kilku tygodni nie dojada, nie dosypia, wymienia tylko wkładki laktacyjne i kołysze się z dzieckiem na rękach czy bez, ta chodząca statystka "The Walking Dead" podchodzi do mnie, lekko marszczy czoło i pełnym współczucia wzrokiem omiata mnie, mówiąc:
— Ojej, chyba mocno cię rozłożyło. Wyglądasz na bardzo chorą — po czym zasłania dziecko pieluchą tetrową i odsuwa się ode mnie, żeby się przypadkiem nie zarazić.
— W zasadzie to wszystko ze mną w porządku — odpowiadam, czując się jak wtedy, gdy w podstawówce ktoś napluł mi do rękawa — Po prostu nie zrobiłam dziś makijażu.

Po ciepłym spotkaniu pojechaliśmy do sklepu.
_ Dzień biody — nauczona kultury Mała J przywitała się jak należy z personelem i wraz z Dużą J pobiegły na dział z zabawkami.
Nim zdążyłam do nich dołączyć, miały już wybraną zabawkę. W zasadzie tubę, w której była zabawka, a raczej będzie zabawka, jak ją uprzednio zrobię. W tamtej chwili była to jedynie tuba z kawałkami materiału, puchowym wkładem i nićmi. Ale po zebraniu wszystkiego do kupy i zszyciu, miał wyjść z tego "puszysty króliczek". Ponieważ na opakowaniu było napisane 3+, bez najmniejszych oporów kupiłam i w domu zabrałam się do roboty, a wiele jej być nie miało, bo przecież zabawka, jak już wspomniałam, przeznaczona była dla dzieci powyżej trzeciego roku życia, czyli złożenie jej nie powinno być zbyt skomplikowane.

W jak wielkim byłam błędzie okazało się trzy godziny później, gdy królik miał odwrotnie przyszyte uszy, gdzieś na wysokości nosa, który nota bene znajdował się z tyłu jego głowy, co się okazało dopiero później, gdy miał dziwnie płaską twarz, za to wybitnie wypukłą potylicę. Korpus wciąż oczekiwał na skompletowanie. Na szczęście do pomocy włączył się M i razem próbowaliśmy pokonać wyżyny naszych krawieckich umiejętności, wspinając się jedynie na ich najniższe pagórki. Miłe dyskusje na temat wspólnego spędzania czasu, zacieśniania więzi i śpiewania pod nosem "U prząśniczki siedzą jak kamień dzieweczki", ustąpiły miejsca "Tego nawet dzieci w Indiach nie są w stanie uszyć!", "Mam to gdzieś. Daj im te szmaty. Niech się bawią kreatywnie" czy "O k... , zgubiłem igłę." oraz "Gdzieś mieliśmy wódkę z sylwestra..."

I tak oto w bólach, łzach i cierpieniu, wygrzebując z naszych trzewi najgorsze instynkty i przywołując słownictwo nadużywane w okresie nastoletnim, powstał królik, który po komisyjnych oględzinach przez dzieci został określony:"No cóż...idealny to on nie jest". Pozwólcie, że przedstawię Wam zatem dzieło pewnych 6 godzin godnych zapomnienia - królika mianowanego przeze mnie "Pociesznym królikiem" ewentualnie "Bierzcie i nie narzekajcie, bo nie ręczę za siebie".


Oczekiwania:









Rzeczywistość:









Arleta Jurczak
www.co-ja-plote.blogspot.com

Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: CoJaPlote

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. A #2136743 | 164.127.*.* 16 gru 2016 16:08

    Uwielbiam czytać pani teksty. Zawsze poprawiają mi humor.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. R #2125157 | 94.254.*.* 1 gru 2016 20:20

    Super tekst a królik wyszedł mega :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5