Chcę się rozwijać i zajść dalej [ROZMOWA]

2017-11-04 18:30:00(ost. akt: 2017-11-04 17:52:17)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

— Końcowa klasyfikacja Pucharu Polski w ogóle mnie nie interesowała. Pewnie powinna, ale nie czułem takiej potrzeby. Wolałem cieszyć się walką na wodzie, bo zawsze daje mi dużo satysfakcji — mówi Dawid Litwinek z Mrągowa, który 15 października w Pucku stanął na najwyższym stopniu podium Finału Pucharu Polski w klasie TECHNO.
Za nami finał Pucharu Polski. Opadły już emocje czy jednak wciąż trzymają?
— Szczerze? Kompletnie nie spodziewałem się takiego zakończenia sezonu. 11 października jechałem zwyczajnie na zgrupowanie kadry Polski do Cetniewa, by kilka dni później wziąć udział w dwudniowych regatach organizowanych przez Polskie Stowarzyszenie Windsurfingu. To zawody, które w praktyce kończyły nasz sezon. O tym, że bezpośrednio po regatach odbędzie sie oficjalna ceremonia wręczenia nagród Pucharu Polski, czyli nagrodzenie najlepszych zawodników poszczególnych grup i klas dowiedziałem się w zasadzie... Przez przypadek, w czasie drogi do Cetniewa. Jakoś mi to umknęło. Emocje więc niespodziewanie skoczyły, bo od ostatnich regat dużo zależało. Teraz wróciła już normalność, można skupić się na nauce. Wtedy było jednak trudniej o koncentrację.

W ostatniej odsłonie cyklu nie zawiodłeś. Na złoto złożyła się jednak cała seria udanych startów. Który z momentów sezonu był najtrudniejszy?
— Najtrudniejszy był... Chyba każdy ze startów. Za każdym razem potrzebne było maksimum skupienia, zaangażowania i siły. Każdy z nich był dodatkowo inny. Przeprowadzano je na różnych akwenach, w różnych warunkach atmosferycznych. Dużo zależało od tego kto potrafi improwizować, być elastycznym i dostosowywać się do sytuacji.

W trakcie sezonu miałeś chwile, gdy myślałeś: "Złoto tym razem nie jest dla mnie, to poza moim zasięgiem"?
— Wiesz, że praktycznie ani razu o tym nie myślałem? Końcowa klasyfikacja Pucharu Polski w ogóle mnie nie interesowała. Pewnie powinna, ale nie czułem takiej potrzeby. Wolałem cieszyć się walką na wodzie, bo zawsze daje mi dużo satysfakcji i przyjemności.

Nie jest tak, że - rozpoczynając sezon - każdy snuje plany? Kreśli jakiś plan minimum, który ma do wykonania.
— Niektórzy się tym ekscytowali, liczyli jakieś punkty. Ja byłem poza tym. I być może to okazało się właśnie kluczem do sukcesu.

Tuż za tobą uplasowali się Michał Polak i Kamil Manowiecki. Choć są z innych stron Polski, to znacie się dość dobrze. Wiedziałeś, że zajdą tak wysoko?
— Sport lubi zaskakiwać, niczego nie można być pewnym. Chłopaki prezentują solidny poziom od dawna, więc byli jednymi z faworytów. Windsurfing to jednak taka dyscyplina, zwłaszcza w tych młodszych grupach wiekowych, że w każdej chwili może pojawić się ktoś nowy, kto kompletnie namiesza w całej stawce. Myślę, że wszyscy, którzy zajęli miejsca w pierwszej dziesiątce, byli w stanie wygrać w ogólnej klasyfikacji. Ten puchar mógł należeć do każdego z nich, każdemu należą się wielkie gratulacje.

Obrazek w tresci

Mówisz jakby panowały wśród was wyłącznie pozytywne emocje. Nie miej mi tego za złe, ale... Nastolatki i dojrzała rywalizacja w duchu fair play? Niewielu uwierzy w takie cuda.
— Wiesz, czasem oczywiście pojawią się jakieś małe zgrzyty, chciałoby się powiedzieć kilka słów, ale to wszystko tylko i wyłącznie wtedy, gdy walczymy na wodzie o swoje. Myślę, że to normalne w każdym sporcie. Jednemu coś wyjdzie, drugiemu nie i czasem emocje dają się we znaki. Wystarczy jednak chwila i wszystko wraca do normy. Zawodnicy pochodzą z różnych części kraju. Mimo to zdążyliśmy się poznać. Sporów czy kłótni między nami nie było, nie ma i chciałbym, by tak zostało. Nie ma sensu wprowadzać sztywnej atmosfery. Spotykamy się przecież nie tylko na regatach, ale i na zgrupowaniach. Za granicą reprezentujemy barwy Polski i nie ma innego wyjścia - musimy współpracować.

Ostatnio zmieniłeś klasę z BIC-Techno na RS:X. Czym w zasadzie - tak czysto technicznie - różnią się od siebie?
— Różnic jest dość sporo. Najważniejszą jest ta, że RS:X zaliczana jest już do klas olimpijskich. Bardziej zaawansowany jest również sam sprzęt: większy żagiel, większa deska... Mile będę wspominał BiC-Techno, wywalczyłem w niej wiele fajnych trofeów, ale chcę się rozwijać, chcę iść dalej.

Tak szczerze: zdążyłeś się już przestawić na nowe warunki?
— Jeszcze nie do końca. W RS:X pływam od połowy sierpnia, ale prawdziwy, oficjalny debiut miałem podczas mistrzostw Polski seniorów, gdy ścigałem się w Pucki. A może nawet nie tyle miałem okazję się ścigać, co po prostu uczyć się od najlepszych. W porównaniu do tych starych wyjadaczy mam sporo zaległości, ale nie brak mi zapału i... czasu. Z każdym kolejnym startem będę coraz lepszy. Na tę chwilę jedynymi sukcesami w RS:X było zwycięstwo w regatach w Zegrzu o puchar Leszka Pawlika i 3. miejsce w naszych mistrzostwach klubu, które odbyły się w październiku.

Nowa klasa wymaga jeszcze więcej pracy. Co daje w zamian? Frajdę?
— Tak, dobrze to ująłeś. Frajda jest niesamowita. Czasem czuję jakbym odkrywał windsurfing na nowo.

Zakończyliście sezon, jednak - z tego co wiem - nie zamierzacie próżnować. Jak windsurferzy trenują zimą?
— Dokładnie, koniec jednego sezonu oznacza początek treningów przygotowujących do drugiego. Aż do wiosny pracować będziemy głównie nad poszczególnymi elementami motoryki. Ćwiczenia w terenie, siłownia, hala, basen... Nie będzie nudno.

Myślałeś nad postawieniem sobie jakiegoś celu na przyszły sezon? Gdzie będzie można cię zobaczyć?
— Szczegółowego planu startów jeszcze nie mam, przyjdzie na to czas. Dużo będzie zależało i od szkoły, i od zdrowia, i od formy. Obecnie wiem jedynie to, że za wszelką cenę będę chciał pojechać do Sopotu na mistrzostwa Europy juniorów, a także mistrzostwa świata juniorów we Francji. Chciałbym się tam przyzwoicie zaprezentować.

Starty, ciągłe wyjazdy, treningi... Udaje Ci się to pogodzić ze szkołą?
— Nie powiem żeby było łatwo. Od września jestem uczniem LO im. Obrońców Westerplatte. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowe otoczenie... Trzeba się natrudzić, by dobrze zgrać to z treningami itd. Nie ma jakiegoś pobłażania czy specjalnego traktowania. Nauczyciele są wyrozumiali, jak i w stosunku do innych, ale wiem, że nie można przeginać. Windsurfing nie zwalnia mnie z zaliczania materiału, który został już przerobiony.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5