Tomasz Piec: Kuleje skuteczność. Poprawimy to [WYWIAD]

2017-12-10 14:00:00(ost. akt: 2017-12-10 15:21:57)
— Atmosfera w szatni była i jest dobra — przekonuje trener Tomasz Piec

— Atmosfera w szatni była i jest dobra — przekonuje trener Tomasz Piec

Autor zdjęcia: Wiesław Raczkowski

— Lubię podnosić poprzeczkę, a wiem, że i chłopaków na to stać. Myślę, że 5. miejsce to będzie dla nas minimum — mówi Tomasz Piec, trener IV-ligowej Mrągowii, która rundę jesienną sezonu 2017/2018 zakończyła na 7. miejscu.
— Gdy rozmawialiśmy ostatnio, celował pan z Mrągowią w 6-8 miejsce w tabeli. Jest siódme. Bardziej w środek trafić się nie da.
— Dokładnie (śmiech). Naszym głównym celem była skuteczna obrona przed spadkiem. Myśleliśmy o pierwszej ósemce i - jak na tę chwilę - plan udaje nam się realizować.

— W poprzednim sezonie lista porażek była dość długa. Od startu rozgrywek 2017/2018 prezentujecie już jednak inny futbol, przez 11 spotkań z rzędu nie odnotowując ani jednej porażki. Jakie główne różnice wskazałby pan miedzy starą a nową Mrągowią?
— O poprzednim sezonie nie powinienem się raczej zbytnio wypowiadać, bo na ławce trenerskiej pojawiłem się chwilę przed końcem ligi. Wydaje mi się, że obecnie nasza gra jest bardziej ustabilizowana, poukładana. Wzmocnieniu uległ również skład, co również przekłada się na wyniki. Dzięki temu rundę możemy zaliczyć do udanych. Szkoda tylko tych kilku absolutnie niepotrzebnie przegranych meczów, które "oddaliśmy" rywalom po głupich błędach. Pozycja wyjściowa do ataku na wyższe lokaty i tak jest jednak dobra.

— Rozumiem, że mówi pan m.in. o meczu z Tęczą Biskupiec. By stanąć na podium wystarczył jeden krok. Skończyło się porażką, przez którą pożegnaliście się z 4. miejscem.
— Tak, był to jeden z momentów, których jako Mrągowia możemy żałować najbardziej. Mecz typowo remisowy, obrońca podaje do naszego bramkarza... Ten się potyka, a rywale doskakują i ładują piłkę do siatki. Jeszcze przed tym meczem zaczynaliśmy celować w lokatę w pierwszej trójce.

— Z tą Tęczą to jakoś szczególnie wam pod górkę...
— Prawda? Licząc zeszły sezon, mieliśmy serię 13 spotkań bez porażki. Dobra passa zaczęła się po tym, jak wzięliśmy się w garść po minimalnie przegranej wojnie w Biskupcu (6:5 - przyp. red.). Minęło kilka miesięcy i znów zresetowali nam licznik, choć tym razem padła tylko ta jedna, jedyna bramka. Od Tęczy do Tęczy.

— Utrata statusu niepokonanych podcięła Mrągowii skrzydła?
— Tak, choć do stojącego w naszej bramce Marcina Marszałka nikt nie miał i nie ma pretensji. Wpadka może przydarzyć się każdemu. A trudno zliczyć sytuacje, w których Marcin ratował nam skórę. I to w sytuacjach tzw. "stuprocentowych", w których powinniśmy stracić bramkę, a on jakimś cudem bronił.

— Defensywa, trzeba przyznać, to wasza dobra strona. Nie licząc liderów ze Znicza Biała Piska, z pozostałych drużyn w stawce to wy straciliście jesienią najmniej bramek.
— Poza wspomnianym już Marszałkiem, udało nam się zebrać i zgrać naprawdę fajną linię obrony. Szumski, Michałowski, Mikulak, Kowalski, Skrzęta czy Ciecierski... Solidnych nazwisk jest sporo. Chłopaki dają z siebie dużo i w meczach, i na treningach. I to procentuje.

— Broniliście się dobrze. Po porażce z Tęczą z jeszcze większym trudem szło wam jednak strzelanie, przez co do końca rundy nie odnotowaliście ani jednego zwycięstwa.
— Skuteczność była i niestety dalej jest naszą słabą stroną. W przedostatnim meczu rundy, gdy zremisowaliśmy 2:2 z Zatoką Braniewo, mieliśmy kilka "stuprocentówek". Podobnie tydzień później, gdy zremisowaliśmy 1:1 z Orlętami Reszel. Co z tego, że prezentowaliśmy się na murawie lepiej od rywali, skoro w pierwszej połowie 3 razy nie wykorzystaliśmy sytuacji sam na sam z bramkarzem? A jeśli dołożyć do tego jeszcze kilka kontuzji, kilka kartek, czysty niefart i wyjazdy niektórych zawodników, jak. np. Mikulaka... Naprawdę doceniam to 7. miejsce.

— Jesteście królami remisów. Inne ekipy mają ich z reguły od 2 do 3. Wy macie 8. Skąd to się bierze?
— Coś w tym jest, lecz nie wiem czy to dobrze. Niektórzy by się z tego cieszyli, odliczali kolejne nieprzegrane mecze, ale ja zdecydowanie wolałbym zamiast 3 remisów np. 1 mecz przegrać i 2 wygrać.

— Jaka atmosfera panuje obecnie w drużynie?
— Atmosfera była i jest dobra. Negatywnych komentarzy nikomu nie trzeba. Zwłaszcza, gdy widzę, że chłopaki po przegranym meczu chłopaki są - tak po piłkarsku - źli sami na siebie. Tak jest zawsze, gdy niby ma się te 3 punkty, a w ostatniej chwili uciekają one niespodziewanie przez palce. Sytuacja w szatni jest jedną z rzeczy, która mnie cieszy. Zwłaszcza to, że tak doświadczeni zawodnicy jak np. Michałowski, Bumbul czy Rusiecki bardzo dobrze dogadują się ze stawiającą pierwsze poważniejsze, ligowe kroki młodzieżą. Młodzi uczą się od nich dużo i szybko. Dzięki temu przyszłość Mrągowii rysuje się dość optymistycznie.

— A co z Aleksandrem Jemieljanowem? Jego początki w żółto-czarnych wydawały się dość trudne.
— Myślę, że drużyna przyjęła go dobrze. Wydaje się czuć w Mrągowii coraz lepiej. Zaaklimatyzował się, pod koniec rundy jego forma wyraźnie szła w górę. Jeśli do wiosny ten wzrost się utrzyma, to będzie jednym z pewniaków w drużynie.

— Jednym z głośniej komentowanych przez kibiców rozstań było odejście Pawła Aleksandrowicza. Trafił do Granicy Kętrzyn, choć jeszcze niedawno - wydaje mi się - i on mógł być uznawany za pewniaka w MKS.
— Zarząd podjął taką decyzję a nie inną. Ja się do niej przychyliłem. Rozmawialiśmy zresztą o tym dość długo. Piłkarsko Paweł jest zawodnikiem bardzo dobrym, trudno byłoby mi się do czegokolwiek przyczepić. Czasem chyba jednak za dużo chce powiedzieć i może to go gubi. Osobiście nic do niego nie mam, rozstaliśmy się w dobrych stosunkach. Z drugiej strony - jest z Kętrzyna, a miejscowa Granica przeżywa obecnie niemały kryzys. Na pewno pomoże im się z niego wydostać.

— Treningi wznowicie dopiero 10 stycznia. Jakie plany ma pan na te "wolne"?
— W tym roku nie byłem jeszcze na urlopie. Pozwoliłem sobie na chwilę oddechu od 10 grudnia do świąt. Muszę naładować przez ten czas baterie. Chłopaki natomiast dostali zgodę na udział w ligach halowych. Zdania na ten temat w zarządzie były podzielone, ale cieszę się, że nadal będą w grze, nadal będą się ruszali. Przy okazji przypominam, by szanowali zdrowie, bo każdy z nich będzie bardzo potrzebny Mrągowii.

— A od 10 stycznia?
— Ruszamy z 4 treningami w tygodniu. Do tego sparingi, wszystkie na własnym terenie. Mamy naprawdę przyzwoite warunki do szlifowania formy. Nowe, sztuczne boisko, piękne tereny do biegania, siłownia...

— Na czym, poza skutecznością, się skupicie?
— Na gibkości, szybkości i - koniecznie - wytrzymałości. Wielokrotnie w 2. połowie, nie wiem dlaczego, zaczynaliśmy grać gorzej. Opadaliśmy z sił, traciliśmy głupio bramki... To się musi zmienić.

— Pierwszy sparing rozegracie z Tęczą Biskupiec. Chęć sportowej zemsty?
— Chyba nie. Między klubami panują dobre relacje, dobrze układa nam się współpraca. Termin pasował obu stronom. Mecz nie ma żadnych podtekstów.

— Niezbyt wierzę, że podejdziecie do tego meczu tak prawdziwie "na luzie". Te dwie porażki...
— Oczywiście zrobimy wszystko, by wygrać, ale nie chcę, by ktokolwiek się podpalał. Sparing jak sparing. W spotkaniach kontrolnych każdy z chłopaków dostanie szansę, by się zaprezentować. Kto ją wykorzysta, będzie w wyjściowej jedenastce. Czas na zrewanżowanie się Tęczy jeszcze nadejdzie. W rundzie wiosennej.

— Ostatnio świetnie poszło panu obstawianie miejsca w tabeli. Gdzie widzi pan Mrągowię na końcu sezonu?
— Lubię podnosić poprzeczkę, a wiem, że i chłopaków na to stać. Myślę, że 5. miejsce to będzie dla nas minimum.

— Jakie plany na święta?
— Tydzień przed świętami jadę na Śląsk do rodziców. A później - wyłączam się i poświęcam czas rodzinie. Gdy są rozgrywki, to ciągle mnie nie ma, bo poza pracą trenuję i seniorów, i dzieci z grupy "żak". Treningi, mecze, turnieje... Jest tego dużo. Święta będą więc czasem wyłącznie dla rodziny.

— Czego życzyłby pan swoim piłkarzom i kibicom?
— Na pewno zdrowych, wesołych świąt. Piłkarzom ponadto olbrzymiej dawki motywacji, bo bez niej trudno będzie walczyć o lepsze lokaty wiosną, a także jak najmniej kontuzji i kartek. Kibicom - by nie zabrakło im wiary w nasz zespół i by wciąż tak świetnie wspierali Mrągowię. Szczególnie serdecznie pozdrawiam grupę "1906", będą wiedzieli o co chodzi.

— A czego życzyć panu?
— Również zdrowia. Przydałoby się też jeszcze trochę sukcesów sportowych. Oby wiosną więcej było już wygranych niż remisów.

— Tego więc szczerze życzę w imieniu całej redakcji. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5