Mrągowia grała sparingowo i charytatywnie

2018-03-03 08:00:00(ost. akt: 2018-03-03 09:12:01)

Autor zdjęcia: archiwum klubu

PIŁKA NOŻNA/// Mrągowia nie zwalnia tempa. Podopieczni trenera Aziewicza najpierw rozegrali 24 lutego sparing z doskonale znanymi im z IV ligi Mamrami Giżycko, a kilkanaście godzin później ruszyli do Jonkowa pomagać chorej Michalince.
Pojedynek z Mamrami - mimo charakteru kontrolnego - był kolejnym z tych o "podwyższonej stawce". Obie drużyny nie tylko sąsiadują na mapie (ledwie ok. 35 km), ale i - co bardziej istotne - również w tabeli IV ligi. Nie kto inny jak właśnie giżycczanie depczą boleśnie żółto-czarnym po piętach (Mrągowia jest 7., Mamry - z 3 punktami straty - zajmują miejsce 8.). Rozstrzygnięcia "kto lepszy" nie przyniosła również runda jesienna, kiedy to padł remis 2:2.

I trzeba przyznać, że trener Tomasz Aziewicz nie był zbyt komfortowej sytuacji przed sobotnią konfrontacją. Nie mógł skorzystać bowiem z umiejętności takich zawodników jak np. Mateusz Barszczewski i Konrad Kowalewski (osłabienie chorobą), Robert Bumbul i Michał Lubowiecki (wciąż leczą kontuzje), przebywającego za granicą Aleksandra Jemielijanowa czy Damiana Majaka, którego zatrzymały obowiązki służbowe.

Po murawie rozszedł się dźwięk gwizdka, kibice zaczęli usadawiać się wygodniej na swoich miejscach... Gol! Ledwie 31 sekund potrzebował Jakub Tomaszewski, by wyprowadzić Mrągowię na prowadzenie. Niemała w tym zasługa jego kolegi z drużyny - Kamila Skrzęty - po którego podaniu naszemu snajperowi pozostało jedynie zapytać golkipera rywali (Karol Murawski), w który róg bramki posłać mu piłkę. Tomaszewski wybrał pewniejsze rozwiązanie, posłał futbolówkę tuż przy dłuższym słupku.

Zimny prysznic wyraźnie podrażnił dumę Mamr, które momentalnie ruszyły do ataku, by zatrzeć złe wrażenie. Pole karne Mrągowa przeżywało prawdziwe oblężenie, jednak obroną wprawną ręką zarządzał Marcin Marszałek.
Nie spała jednak i mrągowska linia ofensywna. W 25. minucie jedynie milimetrów zabrakło, by żółto-czarni podwyższyli na 2:0. Piłka posłana w bramkę głową przez Konrada Rusieckiego była już praktycznie na linii bramkowej, lecz - w ostatniej chwili - wybił ją Rafał Darda.

Jak mawia stare piłkarskie porzekadło - niewykorzystane sytuacje się mszczą. Dowodu na to dostarczyła 29. minuta, w której pajęczynę z bramki Marcina Marszałka ściągnął giżycki tercet - bracia Rutkowscy wraz z Krystianem Wiszniewskim, który po widowiskowej akcji wpisał się na listę strzelców. Mrągowia miała jeszcze okazję, by znów wyjść na prowadzenie, lecz obie strony zeszły na przerwę przy stanie 1:1.

Początek drugiej odsłony meczu to ponownie pokaz skutecznej współpracy mrągowian. W 59. minucie Konrad Rusiecki wypatrzył niepilnowanego przez rywali Skrzętę. Idealne podanie trafiło wprost pod jego nogi, stawiając naszego snajpera w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali. Takich okazji się nie marnuje. I tak było tym razem, dzięki czemu miejscowi kibice znów cieszyli się z prowadzenia (2:1).

W 63. minucie mogło być już praktycznie po meczu. Będący wciąż "w gazie" Skrzęta sprawnie wykiwał dwóch przeciwników, jednak jego strzał uderzył w słupek. Mamry nie miały zamiaru ustępować pola. W 70. minucie na potężny strzał z dystansu zdecydował się Mariusz Rutkowski... I w efekcie zrobiło się 2:2.
Jak się później okazało, był to początek końca snów Mrągowii o zwycięstwie w sobotnim meczu. Wprawdzie nie można powiedzieć, by goście przejęli kontrolę nad boiskiem, jednak punktowali niemiłosiernie, kończąc pojedynek wiele mówiącym wynikiem 2:5.

- Ten pojedynek był żywym dowodem na to, że mecz jest odbiciem tego, co dzieje się w tygodniu poprzedzającym spotkanie. Z różnych przyczyn frekwencja na treningach była niska, było to widać. Od 70. minuty modliliśmy się, żeby sędzia zakończył już mecz. Trudno było spodziewać się czegoś innego, skoro po pierwszej połowie musiałem zrobić dwie wymuszone zmiany. Dobrze, że chociaż pozostali mecz do końca - przekonywał po meczu na stronie klubu trener Tomasz Aziewicz.

Sytuację z końcowych minut konfrontacji Mrągowo-Giżycko skomentował także trener Mamr, Zbigniew Marczuk. - Przeprowadziliśmy szybkie kontry, które potrafiliśmy wykorzystać. To nie był efekt naszej siły, ani słabości Mrągowii. Tydzień wcześniej z Korszami to my straciliśmy bramki w podobny sposób. Próbowaliśmy grać do przodu, lecz w głupi sposób traciliśmy piłkę, pojawiała się niefrasobliwość. Później sytuacji nie dało się uratować. Tym razem było podobnie, tylko z drugiej strony - przekonywał szkoleniowiec, który w przeszłości zasiadał m.in. na ławce trenerskiej... Mrągowii.

Grali dla Michaliny
Po szybkim przepakowaniu toreb i kilku godzinach snu, nasi piłkarze wyruszyli do Jonkowa, gdzie 25 lutego zorganizowano turniej charytatywny. Jego główną bohaterką była mała Michalinka, która - niczym wielka wojowniczka - walczy nowotworem.

Mrągowia rozpoczęła zmagania w grupie "B". W pierwszym meczu żółto-czarni przegrali z drużyną pn. "Banda Świrów" (2:3, bramki strzelili Spirydon i Majak), a następnie ograli Gwiazdę Betlejemską (5:3, bramki strzelili Spirydon x3, Narel i Glinka). To wystarczyło, by zakwalifikować się do półfinału, w którym na mrągowian czekał zespół Oldboys Olsztyn. Reprezentanci naszego powiatu mieli wprawdzie "szacunek do starszych", ale nie mieli ochoty kończyć przygody z turniejem. Na zwycięstwo (3:1) złożyły się 2 bramki Majaka i jedno trafienie Skrzęty.

W wielkim finale Mrągowia stanęła naprzeciw innych ligowych rywali - Orląt Reszel. Niestety tym razem żółto-czarnym zabrakło argumentów, by stanąć na najwyższym stopniu podium. Po porażce (2:5) wzbogacili się jednak o srebro oraz świadomość, że zaprezentowali świetny futbol (i to w szczytnym celu).

Złoto żaków
W miniony weekend złotymi literami w historii Mrągowii zapisali się natomiast podopieczni trenera Tomasza Pieca. Dowodzona przez niego drużyna żaków wzięła udział w turnieju halowym w Barczewie (rocznik 2009 i młodsi). Żółto-czarni okazali się najskuteczniejszą z młodych ekip, dość pewnie przechodząc po kolejnych szczeblach do finału.
Tam stanęli naprzeciw reprezentacji MKS Jeziorany, z którą również poradzili sobie znakomicie, wygrywając 2:0.

Poza złotem drużynowym, na koncie Mrągowii pojawiły się nowe odznaczenia indywidualne. Organizatorzy postanowili nagrodzić Piotra Kopyścia tytułem najlepszego zawodnika turnieju, a Wiktor Augustyniak otrzymał statuetkę dla najlepszego bramkarza. Najlepszym zawodnikiem żółto-czarnych wybrano Aureliusza Kotuszewskiego.

- Jestem bardzo zadowolony i dumny z drużyny. Zgarnęliśmy praktycznie wszystko, co się dało. Wiktor w trakcie całego turnieju wpuścił tylko jedną bramkę. Aureliusz prezentował bardzo dobrą, rozsądną grę w obronie, a Piotr... Tego dnia był po prostu nie do zatrzymania - mówi trener Tomasz Piec, który szykuje już podopiecznych na kolejny sprawdzian, który nastąpi 4 marca podczas turnieju w Mrągowie.

Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5