Echa Pucharu Mazur: kibice mieli powody do zadowolenia

2018-04-12 20:15:00(ost. akt: 2018-04-13 16:12:37)
Tomasz Kalinowski nie tylko zdobył mistrzowski pas, ale i prowadził do boju swych podopiecznych

Tomasz Kalinowski nie tylko zdobył mistrzowski pas, ale i prowadził do boju swych podopiecznych

Autor zdjęcia: Piotr Deptuła

SPORTY WALKI/// Za nami kolejne mocne uderzenie obozu Kaliniak Team! 7 kwietnia w Mrągowie odbyła się 5. odsłona słynnego Pucharu Mazur. W głównej walce wieczoru Tomasz Kalinowski zdobył pas mistrza Polski K1 amerykańskiej organizacji WKL!
Kilka lat wstecz, gala sportów walki tego kalibru pozostawałaby w Mrągowie jedynie w strefie marzeń. Miniony weekend udowodnił jednak, że warto zawieszać poprzeczkę wysoko.

- Nie obchodzi i nie obchodziło nas to, co mówili inni. Najłatwiej powiedzieć, że czegoś się nie da zrobić. Inni niech jednak sobie gadają, a my po prostu będziemy robili swoje - zapowiadał w ostatnich godzinach przed galą Tomasz Kalinowski, dla którego sobota wiązała się z potrójnym sprawdzianem. Tego dnia miał bowiem nie tylko prowadzić do walki swoich podopiecznych (za których przygotowania odpowiadał) i wystąpić w głównym pojedynku wieczoru. Na jego barkach spoczywała również odpowiedzialność za przebieg całej gali.
Ta natomiast zaczęła się od zaciętego boju Jakuba Gromelskiego (Arrachion Mrągowo) i Marcina Jancewicza z Węgorzewa. Ostatecznie górą był reprezentant gospodarzy, a chwilę później ręce w geście triumfu wznosił również jego klubowy kolega Kamil Karpicz (zwycięstwo nad Maciejem Macutkiewiczem z Dobrego Miasta). Jeszcze przed pierwszą przerwą Gabriela Makowska (Panzer Sejny) uporała się z Olą Niewiadomską (Gorilla Ostrów Mazowiecka).

W dalszej części imprezy kolejne zwycięstwo do wojowniczego rekordu dopisywali Patryk Balonis (pokonując Kamila Paszkowskiego), Damian Tomkiewicz (pokonując Karola Masiaka) i Mateusz Modzelewski (pokonując Marcina Majewskiego). Chwilę po nich na ringu zameldował się Kuba Piaskowski, który skończył przed czasem Sebastiana Andrzejewskiego (TKO w 2. rundzie po serii niskich kopnięć, które "wyłączyły" nogę przeciwnika).

I był to początek widowiskowego kończenia pojedynków. Niewiele później, również przez TKO w 2. rundzie (cios kolanem na korpus), Dorian Płoski wykluczył z gry Dominika Krukowieckiego. Następnie, w najkrótszej konfrontacji gali (niespełna 60 sekund!) Kamil Wychryst rozprawił się z Sebastianem Goljaszem (walka MMA, triumf przez tzw. "ground and pound"). Po nich między ringowymi linami pojawił się Marcin Rojek (Wyszków), który na pełnym dystansie nie zdołał znaleźć recepty na dobrze dysponowanego Sebastiana Kuźniaka (Bartoszyce), przegrywając tym samym na punkty.

Nadszedł wówczas czas na główne danie wieczoru. Po kilku minutach Dariusz Bieńkowski (MMA Fight Club Węgorzewo) skrzyżował rękawice z Tomaszem Kalinowskim (Arrachion Mrągowo). Stawką pojedynku był tytuł mistrza Polski federacji WKL w kategorii wagowej do 86 kg.

- Byłem dobrze przygotowany. Miałem walkę pod pełną kontrolą - mówi Tomasz Kalinowski. - Z mojej strony zabrakło jedynie przyśpieszenia i pójścia za ciosem, rzucenia się do mocniejszej bitki. Gdzieś z tyłu głowy bałem się jednak, że mocno da o sobie znać zmęczenie. W ostatnich dniach niewiele spałem, ciągle latałem dopinając różne kwestie związane z organizacją - dodaje szkoleniowiec mrągowskiego Arrachionu.

- Przeciwnik dobrze się zaprezentował, ale niczym wielkim mnie nie zaskoczył. Widziałem jego ostatnią walkę, przeanalizowałem jego atuty i słabsze strony. Wiedziałem na co go stać i jak zabrać się do tego tematu - kontynuuje Kalinowski, na którego biodrach po końcowym gongu zawisł wreszcie upragniony mistrzowski pas. Jak obóz Kaliniak Team podsumowuje tegoroczną edycję Pucharu Mazur?
- Podczas tej gali, jako organizatorzy, zrobiliśmy kolejny duży krok wprzód. Udało nam się skompletować naprawdę ciekawą kartę walk. I to mimo faktu, że na ostatniej prostej kilka pojedynków z niej wypadło, jak np. start znanego z międzynarodowych ringów zawodowych Mateusza "Rybaka" Żukowskiego czy konfrontacja Ali Zaniewicz, która zamiast do ringu musiała trafić na obserwację do szpitala - przekonują mrągowscy wojownicy.

- Cieszy nas jednak to, że stale docierają do nas dobre słowa ze strony kibiców. Wydaje mi się, że mieli prawo być zadowoleni. Widok zapełnionej hali nie tylko motywował zawodników do walki, ale i upewniał, że droga, którą obraliśmy jako organizatorzy, ma sens. Mamy już pierwsze plany na kolejny rok. Chcemy jeszcze bardziej rozkręcić Puchar Mazur, by o Mrągowie zrobiło się jeszcze głośniej w polskich sportach walki. Ale na to przyjdzie czas, gdy trochę odpoczniemy - podsumowuje Tomasz Kalinowski.

Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5