Kilka słów o... piłce nożnej

2018-06-22 16:00:00(ost. akt: 2018-06-22 16:39:38)
FELIETON/// Mistrzostwa w Rosji już trwają. Dla większości mężczyzn to czas zarezerwowany, nie wolno im zawracać głowy przyziemnymi sprawami. Kobiety decydują się to zaakceptować albo... narażają się na wybuch futbolowej wojny damsko–męskiej.
Stan zagrożenia wybuchem piłkarskiego konfliktu w ostatnich latach nieco słabnie. Samo kibicowanie, atmosfera spotkań przy telewizorach lub ws trefach kibica, jest pociągający dla obu płci. W tym czasie powstaje z popiołów nasz patriotyzm i mamy nadzieję na wygraną. Wierzymy, że tym razem stanie się cud i Polska odniesie sukces. Pojawiają się flagi w oknach i na balkonach. Jak świeże bułeczki wykupywane są gadżety z barwami narodowymi, piłkarskimi.

Muszę przyznać, że należę do grona kobiet, które od dziecka dziwiły się: cóż takiego fascynującego jest w oglądaniu meczów? Jeszcze gra z chłopcami z klasy i podwórka, miała jakiś sens. Można było rywalizować, zabłysnąć i pobawić się w gronie męskim, legalnie kopnąć kogoś w kostkę. Jednak gdy mój tato śledził rozgrywki na boisku, zastanawiałam się: o co w tym wszystkim chodzi?

Jedna piłka, a dwunastu mężczyzn ugania się za nią. W oddali słychać jakieś gwizdy, okrzyki publiczności i głos komentatora. Wiało wówczas nudą. Jedyną atrakcją był krzyk mojego taty, w momentach strzelonych bramek lub popełnienia przez kogoś rażącego błędu na boisku.

Pewnego razu, gdy Polska wygrała mecz, ojciec z radości połamał mały drewniany stołek... Mój kobiecy umysł przygniata nadal fenomen spalonego! Nikt dotąd skutecznie nie potrafił mnie nauczyć i sprawić abym pojęła czym on jest, kiedy sędzia może go odgwizdać. Postanowiłam porozmawiać z pasjonatem piłki nożnej, mężczyzną, który związał się z nią na długo. Jest on trenerem. Swą pracę wykonuje zarówno w wolontariacie jak i zawodowo.

Mariusz Narel na początku był za mały, aby ćwiczyć w klubie piłkarskim. Trenował więc sporty walki, które pomogły mu rozwinąć takie cechy jak: systematyczność i determinację. Swą miłość do piłki wzmacniał z kolegami na podwórku. Wówczas w Mrągowie najczęściej grało się na wszystkich szkolnych, betonowych boiskach oraz łąkach, przy Jeziorku Magistrackim. Dwa drzewa rosnące niedaleko od siebie, imitowały bramkę. Trenowano również na korytarzach szkolnych, podczas przerw. Bywało, że gdy nie było piłki, robiło się je z papieru i oklejało taśmą klejącą. Nauczyciele nie popierali tego procederu, gdyż cierpiało na tym wyposażenie szkoły. Brudzono ściany, rozbijano lampy.

Mój rozmówca wspomina, że po ukończeniu studiów na Akademii Wychowania Fizycznego, na stałe realizował swoją pasję w różnych odsłonach. Działał jako nauczyciel, wolontariusz, pomocnik i trener zawodowy. Miał kontakt z dorosłymi i dziećmi kochającymi piłkę. Mariusz Narel był i jest związany z mrągowskim środowiskiem piłkarskim. Pracował w klubie Legii Warszawa oraz Pogoni Siedlce. Z niejednego pieca jadł chleb. Bywało, że był zaangażowany w różne przedsięwzięcia naraz. Przez kilka godzin dziennie uczył w szkole wychowania fizycznego, popołudniu pracował na „orliku”, a w międzyczasie trenował seniorów w miejscowości pod Mrągowem. Zdarzało się, że zatrudniano go na cały etat. Czasem jego dzień roboczy i wolontariacki trwał dwanaście, trzynaście godzin. Takie okoliczności nie przytłumiły jego pasji.

Jako kobieta ten aspekt futbolu jestem w stanie zrozumieć. Ponieważ i ja mam swoje ukochane dziedziny, które rozwijam przez lata. Nie ukrywam, że wpłynęły one znacznie na moje życie codzienne, sposób spędzania czasu wolnego oraz pracę zawodową.

Moja córka przez pewien okres trenowała pod bacznym okiem pana Mariusza będąc bramkarzem w żeńskiej drużynie piłkarskiej. Ta współpraca zaowocowała licznymi, dużymi siniakami, jedną kontuzją i ogromną radością i satysfakcją dziecka. Rozwijająca się, energiczna nastolatka miała możliwość spalenia kalorii, rozładowania napięć oraz zrealizowania się. Od tej pory mój mąż ma z kim oglądać mecze. Ja ograniczam się do wywieszania flagi podczas ważnych imprez. Zapytałam więc: - Czego mężczyźni mogliby nauczyć się, o piłce nożnej, od kobiet? Mój rozmówca podkreślił, że: – Dziewczyny są bardziej poukładane i zdyscyplinowane. Gdy da się im jakieś wskazówki, to one je realizują. Kobiety są bardziej zadaniowe. Wiadomo, że jeśli chodzi o sprawy koordynacji, mężczyźni mają do tego lepsze predyspozycje, umiejętności. Dziewczyny chodzą na treningi przeważnie dlatego, że ich koleżanka tam trenuje. To są relacje, o które należy dbać, jeżeli chce się mieć drużynę. Bywa, że się gryzą między sobą, a jak zabraknie ich koleżanki przestają ćwiczyć. Jednak te relacje są też atutem, odpowiednio podtrzymywane – wzmacniają drużynę. Chłopcy są inni. Oni swoje sprawy załatwiają krótko i szybko.

Niestety trudno jest się z tym nie zgodzić. Takie jesteśmy - my kobiety. Waleczne, zadaniowe i relacyjne, a futbol te cechy odsłania. Jednak potrafimy kibicować, robić hałas. Czasem tylko, za późno orientujemy się, że swym dopingiem wspieramy drużynę przeciwną. Mnie i mojej koleżance kiedyś się tak przydarzyło... Zmylił nas kolor strojów piłkarzy. Wówczas, nasi mężowie spojrzeli na nas z bardzo głębokim współczuciem. Jednak, gdy piłka sunie po boisku, niepostrzeżenie angażuje nawet najbardziej odporne z nas. O ile nie zasłonimy ekranu telewizora i nie wyliczymy partnerowi listy najpilniejszych zajęć, które akurat zaniedbał, lub nie zaproponujemy, akurat właśnie tego wieczoru, wyjścia na spacer. Miałam okazję obejrzeć zdjęcie, na którym moi znajomi grillowali. Kobiety siedziały przy stole okryte kocami, bo było wówczas chłodno, a mężczyźni doglądali swych obowiązków. Stali pod oknem oglądając mecz. Nie popełniłam tego błędu. Podczas odwiedzin u naszych przyjaciół szybko zjedliśmy kolację na tarasie, potem mężczyźni poszli do salonu oglądać transmisję. Kobiety zostały i toczyły babskie pogaduchy, a mężczyźni odwiedzali nas podczas przerw reklamowych, których końca wypatrywali zerkając w okno. Wilk syty i owca cała.

Przyznam, że byłam pod wrażeniem opowieści pana Mariusza na temat futbolu. Zdobyłam tak wiele zakulisowych informacji na temat jego pracy, doświadczeń i obserwacji, na przykład dotyczących polityki zasilania szeregów Legii Warszawa. Te niuanse na pewno zainteresowałyby mężczyzn. Nawet ja się nie nudziłam. Jednak krótka forma felietonu ogranicza mnie znacznie. Byłam pod wrażeniem faktu, że trener Narel zainwestował w kupno kamery i przeznaczył na ten cel trzy pierwsze swoje wypłaty. Nagrywał mecze swoich podopiecznych. Przeglądał filmy, wycinał, montował, a potem pracował z piłkarzami analizując ich słabe i mocne strony. My kobiety też tak potrafimy, tylko niekoniecznie angażujemy swoje finanse w piłkę nożną. Żona pana Mariusza, tak jak i ja, nudzi się transmisjami meczów w telewizji. Jednak gdy towarzyszyła mężowi w oglądaniu ich na stadionach, na żywo - była stuprocentowym kibicem. Okazało się, że świat piłki nożnej nie jest nudny, gdy opowiada o niej człowiek kochający ją tak, że jest gotów się dla niej poświecić. Zdziwiło mnie, że byłam ciekawa typów wyników obecnych mistrzostw świata w Rosji. Zdaniem pana Mariusza (informacja z dnia 13 czerwca 2018). Chciałby on wierzyć i mieć nadzieję, że Polska znajdzie się w czołówce. Na drugim miejscu postawiłby Hiszpanię (choć może niedawne zwolnienie trenera drużyny, mogło negatywnie wpłynąć, na jej grę), o najwyższe podium powinna zawalczyć Brazylia. Futbolową wojnę - damsko męską można ominąć stosując taktyki i fortele, a może wystarczy tylko dobrze się bawić choćby dlatego, że ogląda się mecz w gronie osób bliskich i przyjaciół. Piłka niewątpliwe oddziałuje na nasze emocje, poczucie patriotyzmu i daje dozę dobrej zabawy. Pytanie: czy jest o co walczyć? Nie, pod warunkiem, że mężczyźni nie zapomną o romantycznych wieczorach, spacerach, kawiarniach, kwiatach – et cetera.

Agnieszka Beata Pacek


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5