Panorama Helutki. Grzeczności za wiele [FELIETON]

2018-08-02 21:00:00(ost. akt: 2018-08-06 08:40:22)

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Panorama Helutki to felieton ubarwiony gwarą wileńską. Jego autorką jest Halina Borowska - mrągowska malarka, uczestniczka Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Wróciwszy wczoraj z zakupów usiadła ja na kanapie z kubkiem melisy w ręku, żeb się uspokoić. Pewnie wy, kochanieńkie moje, ciekawe, skąd ta nerwacja u mnie wziąwszy się. A nu stąd, że za dużo było grzeczności. Już tłomaczę, o co się rozchodzi.

Zrobiwszy zakupy w największym markecie w mieście podeszła ja do kasy, a pani kasjerka od razu mnie przywitała: „Dzień dobry!”. Ja żesz od malenstwy nauczona, że jak gość przychodzi, to on pierwszy powitanie daje, a gospodarz na nie odpowiada. W takim markecie ja jestem gościem i to ja pierwsza powinnam... Nu, ale niech tam, nie to mnie zgniewało. Zezłuła się ja wtedy, kiedy już zapłaciła i dostała resztę (z rączki do rączki, co też mnie się nie podobuje), a pani kasjerka pożegnała mnie słowami ”Do widzenia”. I to tak jakoś nieładnie zabrzmiało. Szkoda, że nie dodała „...i idż, babo, do domu”. Po paru tygodniach kasjerki zmienili „Do widzenia” na „Zapraszamy ponownie”. Nie można było tak od razu?! Aha, słyszała ja, że w Japonii przed wejściem do sklepów stoją specjalne pracowniki, które każdemu klientu nisko się kłaniają, witają go i żegnają. A u nas bezrobocie...

Jeszcze jedna sprawa mocno mnie nerwuje. Oto kiedy wchodzę, dajmy na to, do małego sklepiku z obuwiem czy tam z odzienią, sprzedawczyni jak siedziała tak od razu wstaje, mówi oczywiście „Dzień dobry” i jeszcze: „W czym mogę pomóc?”. Ot, jaka ciekawska żesz! Prosto nie daje ona człowieku się rozejrzeć po towarze i z samym sobą podyskutować, tylko od razu leci i koniecznie chce wiedzieć, czego ja chcę. A może ja sama tego nie wiem? A może tylko zaszła popatrzeć? Niechaj lepiej ona dalej siedzi i krzyżówki rozwiązuje! Jak będę potrzebować pomocy, to sama o nią poproszę, języka w gębie żesz nie zapomnę! Wiadomo, że nadgorliwość gorsza niż faszyzm, co zawsze powtarza mi mój wnuczek, jak ja do niego: „Może chcesz herbatki? Naleśniczki ci usmażyć? Zjesz zupkę? Itd”.Nu ale ja nie skończyła o sklepie. Otóż mało, że sprzedawczyni chce pomóc, to jeszcze jak duch snuje się za mną po sklepie. To też jest nieprzyjemne.A idż ona na rojsty, ja wychodzę! Na rynku także samo. Wystarczy przystanąć przy stoisku, a już leci z pomocą właściciel kramu.

Jeszcze najlepiej jest w ciuchlandach. Chodż sobie, człowiecze, oglądaj, co chcesz i ile chcesz, a nikt tobie za uszami nie homoni: ”W czym mogę pomóc?” O, niedawno my ze Stasiuczkiem kurtki jesiennej dla niego szukali. Nu i co z tego, że lato, my żesz mamy zamiar jesieni doczekać! W sklepie za podchodzącą kurtkę trzeba wydać z połowę emerytury, a w ciuchlandzie aby parę złotych. Poszukawszy, znależli my całkiem niedrenną kurtkę: ciepleńka, mało noszona i w ulubionych kolorach Stasiuczka, znaczy się brązowo-beżowo-zielona. Zamek tylko się sporcił. Mała bieda, dokupim, krawiec jego wszyje i Stasiuczek będzie chodził jak elegant.

Sklepów ci u nas w Mrągowie dostatek i co chcesz, to kupisz. Tylko że zawsze za dużo miesiąca na małe pieniądze i mocno trzeba się z groszem liczyć. Ale taka to już dola emerytów, hej!

I to by było na tyle.

Halina Borowska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5