Kowboje pognają przez zaspy. "Przeczołgamy ich" [ROZMOWA]

2019-01-11 07:47:40(ost. akt: 2019-01-11 07:51:59)

Autor zdjęcia: Anna Jakubowska/Foto Fokus

ROZMOWA/// — Przeczołgamy uczestników. I dosłownie, i w przenośni — zapowiada Tomasz Kalinowski, główny organizator Ekstremalnego Biegu Kowboja, który 26 stycznia zgromadzi w Mrągowie regionalną śmietankę miłośników biegów z przeszkodami.
— Bieg Kowboja wpisał się już w krajobraz Mrągowa. Poszliście jednak krok dalej. Skąd pomysł, by ruszyć z edycją zimową?
— Myślałem o tego typu wydarzeniu już od dłuższego czasu. Wtedy potrzebowałem chyba jednak konkretnego impulsu, by podjąć decyzję i ruszyć z realnymi działaniami w tym temacie.

— Co było tym impulsem?
— Podczas ostatniego Biegu Kowboja, na którym pojawiła się i pokaźna grupa morsów (m.in. klub #Reset ze Szczytna), usłyszałem od nich w żartach, że "woda w rzece jest za ciepła". Jeśli więc było im za ciepło, to od razu rzuciliśmy hasło, że - na ich specjalne życzenie - powstanie edycja zimowa. Później dodaliśmy, że całość uatrakcyjnimy też ciemnościami, bo impreza odbędzie się już po zmroku.

— Czym Ekstremalny Bieg Kowboja, poza nazwą i datą, różnił będzie się od wersji tradycyjnej?
— Kompletną nowością będzie trasa, którą wytyczyliśmy na nowo (choć start i meta tradycyjnie będą zlokalizowane w Miasteczku Mrongoville). Uczestnicy muszą więc liczyć się z tym, że przyjdzie im pokaźną część dystansu pokonywać przez las. W ciemnościach nie należy to do rzeczy najłatwiejszych. Jako organizatorzy sugerujemy więc latarki czołowe: pomogą się przemieszczać, trudniej będzie o kontuzje itd. Przeszkód, którymi najeżona będzie trasa, przesadnie nie modyfikowaliśmy. Do części trzeba będzie podejść w odmienny sposób, ale stali bywalcy Biegu Kowboja ponownie zmierzą się z szeregiem ścianek, zasieków... Przeczołgamy ich, dosłownie i w przenośni. To pewne.

— To przy czym moglibyście postawić znak zapytania? To w końcu wersja pilotażowa, obawy dot. organizacji są naturalne.
— Robimy wszystko, by impreza przebiegła bez najmniejszych zgrzytów. Tego typu wydarzenia nie są jednak łatwe w organizacji, więc zawsze może coś wypaść. Mamy jednak solidną, doświadczoną ekipę. Potrafimy działać w "sytuacjach kryzysowych", więc obaw żadnych nie mamy.

— Ilu zawodników się spodziewacie?
— Obecnie mamy na liście już ponad 60 osób (stan na 5 stycznia), liczba jednak stale rośnie. Nie spodziewamy się jednak rekordu frekwencji. Zapowiadają duże mrozy, pogoda będzie zdecydowanie bardziej się dawała we znaki. Niewielu jest gotowych zmierzyć się z czymś takim. To już nie jest przeskoczenie kilku przeszkód przy przyjemnym, rozgrzewającym słońcu. Nie spodziewamy się tłumów. Spodziewamy się "hardkorowców", którzy chcą sprawdzić się w trudnych warunkach.

Obrazek w tresci

— Bieg Kowboja to niemałe przedsięwzięcie. Trudno byłoby pewnie zrealizować je przyzwoicie bez wsparcia lokalnych władz. Jak dogadujecie się z "nowymi" włodarzami, którzy przejęli stery po ostatnich wyborach?
— Wybory były niedawno, zmieniło się niemało. Powiem tak: tegoroczną, zimową edycję organizujemy bez wsparcia lokalnych władz. Obecnie jedynym tego typu podmiotem, który nas wsparł (w tym przypadku materialnie), jest Centrum Kultury i Turystyki w Mrągowie. Jesteśmy bardzo wdzięczni i liczymy, że współpracę nie tylko będziemy mogli kontynuować, ale w przyszłości także ją rozszerzymy.

— Przewidujecie dodatkowe atrakcje?
— Tak, chcemy zorganizować kilka dodatkowych niespodzianek, które dodatkowo zintegrowałyby "ekstremalnych" zawodników z różnych stron regionu. Po biegu pojawi się więc np. ognisko, przy którym wszyscy będą mogli wspólnie pobiesiadować, wymienić się doświadczeniami, wrażeniami itp.

— Oferta biegów ekstremalnych w Polsce stale się wzbogaca. Najpopularniejszy wydaje się Runmageddon. Jest coś w czym Bieg Kowboja ich przebija?

— Runmageddon to największy tego typu bieg w Polsce, jeśli i nie w całej Europie. Myślę, że śmiało można byłoby ich nazwać korporacją. My, Bieg Kowboja, jesteśmy wciąż dość kameralną imprezą. Nastawioną typowo na zabawę, a nie na zysk. Od strony finansowej - porównując do RMG - robimy to hobbystycznie, amatorsko. Choć przeszkody w niczym nie odbiegają od tych, które są w Runmageddonie. A to m.in. dlatego, że z nimi współpracujemy. Podpatrujemy ich rozwiązania organizacyjne.

— Nie boicie się, że ktoś powie "Runmageddon, tyle, że w Mrągowie"?
— Nie, bo od początku stawialiśmy na oryginalność. To, że uczymy się od kogoś jak zorganizować dość poważną, "ekstremalną" imprezę, nie oznacza, że cokolwiek musimy powielać. Dlatego też stale wymyślamy nowe rozwiązania, nowe przeszkody. W ostatniej edycji Biegu Kowboja było kilka takich rozwiązań, których nie sposób było wcześniej znaleźć nigdzie indziej. Biegów jest wiele, ale ten mrągowski jest z pewnością inny niż wszystkie.

— Rejestracja jest wciąż otwarta. Jak zachęciłbyś biegaczy, by stawili się na Ekstremalnym Biegu Kowboja?

— Zapisywać się można do 18 stycznia, jest więc wciąż nieco czasu. A jak zachęcić? Tak jak wspominałem, warunkami pogodowymi na pewno nie zachęcimy zmarźlaków. Nie o to zresztą chodzi, by kogoś tu ściągać siłą. Mamy już stałą ekipę zapaleńców, którzy na tego typu biegi do Mrągowa są w stanie przejechać wiele kilometrów. Nie zawiedliśmy się też na okolicznych miastach, zwłaszcza na Szczytnie. Szczycieńskie morsy są z nami od samego początku. Były na każdej z edycji Biegu Kowboja i - z tego co mówiły - bawiły się przednio. Po prostu: każdego kto chce sprawdzić granice swoich możliwości, a może nawet przekonać się i polubić tego typu sportową zabawę, na pewno gorąco powitamy w Mrągowie. Bieg Kowboja integruje, można poznać tu naprawdę wielu wartościowych, pozytywnie zakręconych ludzi.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5