To oni dają nam poczucie bezpieczeństwa [ROZMOWA]

2019-05-11 19:00:00(ost. akt: 2019-05-09 19:07:00)

Autor zdjęcia: OSP Grabowo

Grabowo ma obecnie najpopularniejszą jednostkę OSP w powiecie i drugą pod tym względem jednostkę w regionie. Podczas wojewódzkich obchodów Dnia Strażaka-Ochotnika w Stoczku Klasztornym rozmawialiśmy z prezesem Janem Narewskim.
— Panie prezesie od jak dawna funkcjonuje straż pożarna w Grabowie?
— Mieszkańcy Grabowa zawiązali swoją pierwszą straż pożarną w roku 1922. Był to okres, kiedy mieszkańcy Prus Wschodnich rozpoczęli spokojne życie, po zakończeniu I wojny światowej, a na tych terenach po krwawych walkach z Rosjanami. Zresztą był to taki radosny czas, gdzie ludzie zaczęli myśleć o sobie, o swoim dobytku. Straż pożarna – ta ochotnicza, wówczas dawała poczucie bezpieczeństwa. W latach dwudziestych XX wieku powstała większość funkcjonujących do dziś jednostek straży pożarnej. W okresie II wojny światowej wszyscy strażacy zostali wcieleni do wojska. Straże pożarne zostały zawieszone. Funkcjonowały jedynie te, w których miejsce mężczyzn zajęły kobiety. Nie było ich wiele.

Po II wojnie światowej było podobnie, choć stopniowo zmniejszała się liczba strażaków pochodzenia niemieckiego na korzyść przesiedleńców z kresów, Polski centralnej i przesiedleńców z Ukrainy w ramach akcji Wisła.
W Grabowie pierwsze sygnały o zawiązaniu się straży pożarnej pochodzą z początku lat 50- tych XX wieku. Oficjalnie rok 1955, uznano za datę zawiązania Ochotniczej Straży Pożarnej w Grabowie, wpisano ją wtedy do gminnego rejestru terenowych i zakładowych jednostek ochrony przeciwpożarowej.

— Jacy ludzie na przestrzeni lat tworzyli skład OSP?
— Początkowo byli to głównie rolnicy, potem przybywało robotników. Byli również miejscowi rzemieślnicy, np. kowal. Ale w składzie był też felczer, geodeta, nauczyciel, listonosze. Do akcji było zawsze gotowych 10-20 strażaków. Ten skład ilościowy zachował się do dziś. W roku bieżącym do akcji może wyjechać 17 strażaków.

— Czy każdy mieszkaniec wsi może brać udział w akcji ratowniczej?
— Każdy mieszkaniec nawet powinien włączyć się do pomocy innym, gdy dzieje się nieszczęście. Natomiast dzisiejsi strażacy ochotnicy różnią się diametralnie od tamtych sprzed 20-30 lat. Dziś strażacy ochotnicy, szczególnie ci którzy funkcjonują w krajowym systemie (na 16,5 tys. OSP w kraju – w KSRG jest ok. 4 tys. jednostek) muszą wykazać się szczególną wiedzą teoretyczną i praktyczną zdobytą na wielu specjalistycznych kursach i szkoleniach. Podstawą do ubrania munduru bojowego strażaka jest ukończenie 130-godzinnego szkolenia podstawowego, po którym uzyska się tytuł strażaka-ratownika OSP. Trzeba zdać egzamin z wiedzy pożarniczej, z praktycznej obsługi sprzętu, umiejętności współdziałania podczas różnego rodzaju akcji ratowniczych i na sam koniec zdać egzamin w tzw. komorze dymowej. Czyli sprawdzić się w warunkach ekstremalnych, które występują podczas akcji w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie trzeba umiejętnie posługiwać się aparatami oddechowymi.
Jeśli to ma się już za sobą i świadectwo w ręku, to drzwi samochodu pożarniczego są otwarte.

Wielu myślało, że to już wystarczy. Wsiadali pełni zapału do wozu bojowego, a tu wyjazd do wypadku, w którym jest osoba ranna potrzebująca pomocy. Niby trochę wie się o udzielaniu pomocy, ale życie to nie gra na symulatorze, ludzie płaczą, proszą, krzyczą czasami bronią się przed pomocą, brak oddechu, reanimacja – ale jak? Kolejne szkolenie i kurs, który się bardzo przydaje z zakresu kwalifikowanej pomocy przedmedycznej – 70 godzin, i na zakończenie znowu egzamin teoretyczny i praktyczny. Jak by tego było mało, to poszkodowanego trzeba ewakuować z pojazdu, ale trzeba umieć posługiwać się tzw. „nożycami życia”. To kolejne 40 godz. szkolenia z zakresu posługiwania się wysokociśnieniowymi narzędziami hydraulicznymi i znów egzamin teoretyczny i praktyczny. Każde nieumiejętne posługiwanie się tym sprzętem może narazić zarówno ratowanych, jak i ratujących na ogromne niebezpieczeństwo. Bardzo często zdarza się, że podczas akcji potrzebny jest helikopter ratowniczy. Szczególnie nocą trzeba umiejętnie przygotować lądowisko i bezpiecznie posadzić helikopter – to kolejne kilkunastogodzinne szkolenie teoretyczne i praktyczne z zakresu współdziałania z LPR–em.

Akcje zdarzają się również na wodzie i lodzie. I tu kolejny kilkudziesięciu godzinny kurs z ratownictwa nawodnego, lodowego i powodziowego. Dowódcy, naczelnicy i komendanci w takiej kolejności zdobywają swoje kwalifikacje na wielogodzinnych kursach. Strażacy ochotnicy ciągle się kształcą i ćwiczą.

W OSP Grabowo spotykamy się raz w tygodniu na zajęciach w remizie. Są to głównie ćwiczenia wewnętrzne na sprzęcie i z zakresu pomocy przedmedycznej. Oprócz ćwiczeń odbywają się prace remontowe i konserwatorskie.

Wracając do pytania powiem tak jak na wstępie „każdy mieszkaniec powinien włączyć się do pomocy innym, gdy dzieje się nieszczęście” i dodam: niech się pod stosuje bezwzględnie pod rozkazy kierującego działaniem ratowniczym. Pamiętam taką akcję w Śniadowie, gdzie osoby postronne pomogły zbudować zasilanie wodne do samochodów z odległego jeziora czy wspaniała postawę mieszkańców Kozłowa – sprzed kilku dni, podczas pożaru budynku mieszkalnego. To oni pomogli znaleźć sprawny hydrant i pomogli rozwinąć długą linię zasilającą w wodę samochody gaśnicze.

— Czy wasza działalność ogranicza się tylko do działań ratowniczych?
— Zgodnie ze statutem naszego stowarzyszenia działania ratownicze – to nasz priorytet. Jesteśmy jako organizacja społeczna zarejestrowanym stowarzyszeniem w KRS. Nie jesteśmy w szeregach PPS, choć podczas akcji ratowniczo-gaśniczych nasze zastępy są podporządkowane dowodzącemu akcją – funkcjonariuszowi PSP. Podsumowując, jesteśmy jednostką w KRSG i przeprowadzamy akcje ratunkowe samodzielnie lub pod kierunkiem PSP. Wezwać do akcji można nas tylko pod numerem alarmowym 998 lub 112. Jeżeli chodzi o naszych strażaków wolontariuszy, to bezwzględnie muszą wypełniać zapisy statutu naszej organizacji.

Głównym przesłaniem jest udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych, szkoleniach i ćwiczeniach. Nie spełnianie tych zadań wyklucza taką osobę z Jednostki Operacyjno-Technicznej OSP. Są tylko nieliczne wyjątki, które są usprawiedliwieniem np. brak możliwości opuszczenia stanowiska pracy w miejscu zatrudnienia, niemożliwość stawienia się do akcji wynikająca z choroby strażaka, brak możliwości dotarcia do miejsca zdarzenia ze względu na miejsce aktualnego pobytu. Trudno, żeby strażak przebywający np. w Olsztynie dotarł w szybkim czasie do remizy, czy na miejsce akcji, ale jeśli ktoś przebywa w pobliżu np. kilka kilometrów i ma możliwość dotarcia to jest zobowiązany stawić się na alarm. Strażak nie może pozostawić małoletnie dzieci, którymi się opiekuje. Przecież nie może być tak, że jednych będzie ratował, a drugich narażał na niebezpieczeństwo – to są jedne z najcięższych chwil dla strażaka, kiedy słyszy syrenę alarmową, czy odpowiednie dzwonki w telefonie, a nie może zgłosić się na zbiórkę. Wtedy bezwzględnie musi poinformować swojego dowódcę o absencji, bo dowódca czeka na każdego do ostatnich chwili.

Oprócz tej działalności podstawowej strażacy angażują się także w innego rodzaju pracę na rzecz swoich społeczności. Przede wszystkim jesteśmy wśród ludzi, wspieramy ich inicjatywy. Widać strażaków z Grabowa na wielu lokalnych festynach, są pokazy, gry i zabawy dla dzieci – to wszystko ma na celu przybliżyć i popularyzować działalność OSP.

Takie akcje jak „Sprzątania Świata” są już tradycją. Widać naszą jednostkę przy okazji różnych uroczystości patriotycznych i kościelnych, w których często uczestniczymy z pocztem sztandarowym.

Od lat działamy w naszej miejscowości wspólnie z samorządem gminnym i wiejskim, radą parafialną, stowarzyszeniem „Nasze Grabowo”.
Taką najnowszą naszą inicjatywą jest utworzenie Sali Tradycji Pożarniczych. Złożony przez nas wniosek o dofinansowanie zyskał aprobatę Urzędu Marszałkowskiego. Jej celem będzie zaangażowanie lokalnej społeczności, a szczególnie ludzi młodych, do podjęcia wolontariatu w ochotniczych strażach pożarnych. Będzie miejscem integracji i „kuźnią” młodych lokalnych społeczników i wolontariuszy.

A plebiscyt to dla nas fajna zabawa. Sukces cieszy, tym bardziej – w gronie tylu wspaniale działających jednostek, uczestniczących w plebiscycie. Nie tylko sukces cieszy, ale przede wszystkim popularyzacja strażactwa ochotniczego, o którym przez ponad miesiąc mogliśmy czytać na łamach Kuriera Mrągowskiego, Gazety Olsztyńskiej i w Internecie. Tu wielkie ukłony dla organizatorów.

— To dzięki waszym mieszkańcom i ich głosom udało się odnieść ten sukces. Jak pan myśli dlaczego?
— To oznacza, że jesteśmy zauważalni – od tej dobrej strony. Staramy się pomagać wszystkim, którzy do nas się zwrócą. Oczywiście w miarę naszych możliwości czasowych i sprzętowych. Wielu ludzi wspiera finansowo zakupy sprzętu strażackiego, w który wyposażamy naszą OSP. Jest taka symbioza lokalna skierowana w obie strony. Ludzie widzą, że my robimy coś dla nich i jeśli my czegoś potrzebujemy, to się odwzajemniają. To jest klucz do sukcesu.

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. remigiusz #2733053 | 82.177.*.* 16 maj 2019 09:29

    ni mo jak w Grabowie w strazy ługnia ni mo w doope pazy

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5