Wojownicy opanowali Mrągowo! [ROZMOWA]

2019-05-26 08:35:48(ost. akt: 2019-05-26 08:39:35)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

SPORTY WALKI/// Fight Club wzbogacił Mrągowo o kolejną wojowniczą imprezę z prawdziwego zdarzenia! 18 maja w hali widowiskowo-sportowej przy ul. Kopernika odbył się Puchar Polski Sztuk Walki 1-F. Frekwencja dopisała. I to ewidentnie.
Rozmach mrągowskiego debiutu organizatorskiego ekipy trenera Tomasza Bieńkowskiego sprawił, że... już od początku trzeba było narzucić wysokie tempo, by nikogo (poza organizatorami) nie zastała na hali noc. Przeszło 200 zawodników reprezentujących blisko 30 klubów z najróżniejszych stron Polski i Rosji mierzyło się - równolegle, w tym samym czasie - na trzech matach oraz ringu. I tak przez blisko 10 godzin. Rejestracja rozpoczęła się o 6:30, walki rozpoczęły się po 9, a ostatnie medale zawisły na szyjach zawodników po godzinie 18.

— Biorąc pod uwagę fakt, że był to dopiero debiut, to imprezę oceniłbym w 10-stopniowej skali na 9 — mówi znany z międzynarodowych ringów zawodowych Mateusz Żukowski, który tym razem ograniczył się do roli trenera 12-osobowej brygady wojowników z Pisza (co ciekawe, ledwie tydzień wcześniej, na tej samej hali, wygrał z reprezentantem Warszawy, posyłając go aż 3-krotnie na deski). — Z drugiej strony... Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Znam Tomka Bieńkowskiego i Zuzę Nurczyk (Fight Club, organizatorzy - przyp. K.K.) już od lat. Zdążyłem się niejednokrotnie przekonać, że nie robią przysłowiowej "lipy". Fajnie było wziąć udział w tym Pucharze. Życzę im powodzenia przy kolejnych edycjach — podsumowuje piski "Rybak".

— Frekwencja dopisała. Pamiętasz skąd dokładnie przyjechali wojownicy?
— Cieszy mnie to, że pojawiła się potężna reprezentacja Mrągowa. W końcu impreza nie może obejść się bez "gospodarzy". Pełną listę miast trudno zapamiętać, ale - tak na szybko - mogę wymienić np. Ostrów Mazowiecką, Włocławek, Pisz, Barczewo, Bartoszyce, Olsztyn, Nową Sól, Trzebnicę, Szczecinek, Gołdap, Susz, Węgorzewo, Sulejówek, Przasnysz, Ostrołękę, Mińsk Mazowiecki... Jeśli którąś z ekip pominąłem, to przepraszam.
Obrazek w tresci

fot. Kamil Kierzkowski

— Jaka była pierwsza myśl, gdy impreza się skończyła i zostaliście wreszcie na hali sami?
— Ogrom radości, że się udało. I to bez większych potknięć, wyjazdów do szpitala itp. Później jednak dotarło do nas, że... ktoś to wszystko musi posprzątać (śmiech). Całe szczęście dysponujemy solidną ekipą ludzi, na których zawsze można liczyć. Do tego napędzały nas endorfiny, które odeszły dopiero następnego dnia. Dopiero wtedy też pojawiło się prawdziwe zmęczenie.

— Spodziewaliście się, że aż tylu wojowników pojawi się na hali? W końcu był to wasz debiut.
— Frekwencja nas mile zaskoczyła. Początkowo, podczas rozmów, wspominaliśmy o 120 zawodnikach. To byłby dla nas dobry wynik. Wyszło prawie 2 razy tyle. Początkowy limit przekroczyliśmy ledwie po tygodniu rejestracji.

— Zawodnicy brali często udział w kilku różnych formułach. Ile było łącznie takich "podziałów"?
— Licząc podziały na różne formuły walk, wiek, płeć, wagę i wzrost... Ponad 75. Samych medali mieliśmy ok. 300. Zamówiliśmy ich nieco więcej, by nie ryzykować, że komuś takowego zabraknie.

— Jakim cudem się w tym wszystkim nie pogubiliście? 3 maty, ring...
— Pewnie byśmy się pogubili, gdyby nie nasz sędzia główny, Sebastian Misiuro, który stanął na wysokości zadania i zadbał o to, by nie wkradł się chaos. Oczywiście nie robił wszystkiego sam, bo miał do pomocy 15 sędziów, z których każdy miał wyznaczone zadanie.

— Jaką ocenę wystawiłbyś Fight Clubowi za tę imprezę? Nie było lipy?
— Wiem, że nie było. Ale nie chcemy oceniać sami siebie. To nie nasza rola. Naszym zadaniem było m.in. notowanie na chłodno tego, co powinniśmy zorganizować lepiej w przyszłości. To oczywiście szczegóły, ale tylko w ten sposób można się rozwijać. Ocenę imprezy zostawiam publiczności, zawodnikom i ich trenerom.
Obrazek w tresci

fot. K. Kierzkowski

— Główny organizator, sędzia, trener... Nie bałeś się, że występując jednocześnie aż w 3 rolach w którejś z nich "zawalisz"?
— O kwestie sędziowskie i trenerskie nie martwiłem się ani trochę. Zajmuję się tym od lat. Z podopiecznymi pomogli mi poza tym Filip Klecan i Daniel Kolankiewicz, którzy odpowiadali za naszą klubową "ferajnę". Jakiekolwiek obawy miałem tylko przy roli organizatora. To była dla mnie nowość. Spodobało mi się i mam nadzieję, że nie był to ostatni raz.

— Władze są podobnego zdania? Czy - i jeśli tak, to kiedy - będzie kolejna edycja?
— Mamy nadzieję, że i władzom impreza przypadła do gustu. Mieliśmy duże wsparcie zwłaszcza w osobie burmistrza, który zdaje się naprawdę rozumieć ten sport. Usłyszeliśmy od niego wiele miłych słów. Jestem więc dobrej myśli co do kontynuacji naszego pucharowego cyklu. Czy się uda? Na pewno zrobię wszystko, by Puchar Polski Sztuk Walki na dobre wpisał się w krajobraz Mrągowa.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5