Diament Mazur po szlifach w legendarnym Manchesterze [WYWIAD]

2019-12-08 10:30:40(ost. akt: 2019-12-08 10:36:18)

Autor zdjęcia: archiwum zawodnika

ROZMOWA || — Nie zapomnę tej pięknej infrastruktury i samego stadionu Old Trafford, który miałem przyjemność zwiedzić — mówi 15-letni Adrian Sandach po powrocie z testów w Manchesterze United. Wychowanek Mrągowii reprezentuje obecnie barwy Korony Kielce.
— Twoi znajomi twierdzą, że nieźle dawałeś sobie radę nie tylko na bramce. Skąd decyzja, by skupić się na roli golkipera?
— W mojej przygodzie z piłką faktycznie zdarzyło mi się grać kilka razy w polu, ale miało to miejsce w bardzo młodych rocznikach. Dość szybko dotarło do mnie, że bronienie wychodzi mi najlepiej i... sprawia mi najwięcej frajdy.

— Zaczynałeś w Mrągowii. Pamiętasz pierwsze treningi?

— Pewnie. Na pierwsze zajęcia zabrał mnie mój kumpel, Dawid, z którym znamy się od dziecka. Dokładnie w styczniu 2012 roku, miałem 8 lat. Zajęcia prowadził w naszej grupie świetny trener, Kamil Kwiatek. Bardzo mile wspominam te czasy.

— Nie zdążyłeś zbyt dobrze zagrzać miejsca w MKS. Jakim cudem młody chłopak z Mrągowa znalazł się na celowniku Korony Kielce?
— Wszystko zaczęło się od znalezienia w Internecie informacji o tzw. test meczu, który organizowało stowarzyszenie Football Trials, na czele z Rafałem Kwietniem. Wspólnie z rodzicami uznaliśmy, że warto tam pojechać, bym mógł pokazać co potrafię. Był to listopad 2018 roku. Zaliczyłem kilka interwencji i okazało się, że swoją postawą zwróciłem uwagę pana Wojciecha Śmiecha z agencji menadżerskiej GRsport. Od razu po meczu podszedł do mnie i zapytał czy nie chciałbym pojechać na testy do akademii Korony.

— Brzmi jak spełnienie marzeń niejednego nastoletniego piłkarza.
— Dlatego też od razu się zgodziłem. W styczniu 2019 roku pojechałem do Kielc na testy. Było to dla mnie bardzo duże przeżycie. Wszystko działo się w końcu tak bardzo szybko. Jeszcze kilka tygodni wcześniej myślałem o grze w drużynie seniorów IV-ligowej Mrągowii, a tu pojawiła się Ekstraklasa...

— Na testach wypadłeś świetnie. Korona postanowiła dać ci szansę. Nie było ani chwili zawahania przed zrobieniem tego kroku?
— Dużo myśleliśmy o tej propozycji z rodzicami. Zwłaszcza mama nie była zbyt optymistycznie do tego nastawiona. Oczywiście to rozumiałem, bo "przeprowadzka" do Kielc to i daleko, i bardzo wcześnie, bo mam ledwie 15 lat. Wiedziałem jednak, że był to już ostatni moment na zmianę klubu. Zdawałem sobie sprawę ze swoich braków w wyszkoleniu bramkarskim. A że zawsze chciałem grać profesjonalnie w piłkę, to nie było lepszej drogi.

— Kielce to niemal drugi koniec Polski. Przyszło ci więc rozstać się i z wieloma dotychczasowymi znajomymi. Macie dalej ze sobą kontakt?
— Pewnie. Kielce są daleko, ale z tymi najlepszymi przyjaciółmi rozmawiamy cały czas. Do Mrągowa przyjeżdżam zazwyczaj raz na miesiąc. Jeśli wówczas grają seniorzy, to idziemy wspólnie na mecz. A jeśli nie, to bierzemy piłkę i sami lecimy na boisko.

— Nie ograniczasz się tylko do treningów w Koronie. Niedawno miałeś okazję sprawdzić się z seniorami I-ligowej Miedzi Legnica.
— Tak, miałem przyjemność trenować z nimi w czerwcu. Niesamowite przeżycie. Zwłaszcza, że był to mój pierwszy prawdziwy kontakt z seniorską piłką.

— Jakie główne różnice, od strony szkoleniowej, widzisz między Mrągowem, Legnicą a Kielcami?
— Różnic jest wiele. Oczywiście to nie tak, że nie doceniam Mrągowii. Wiem, że te kluby dysponują kompletnie innymi funduszami. Możliwości są inne, takie są realia. Podam przykład. W Mrągowie miałem jeden trening bramkarski tygodniowo, ale nie było większego nakładu na samą technikę. W Kielcach trening bramkarski mam prawie codziennie, i to na zupełnie innym poziomie. Podczas półrocznego pobytu w drużynie Korony U15, poprawiłem też wyraźnie umiejętność gry nogami.

— W "wolnym czasie" trenujesz także w Szkółce Bramkarskiej Keepermania. Warto tak się katować? Co dają ci te treningi?
— Jestem pewny, że gdybym w niej nie trenował (pod czujnym okiem trenera Artura Wierzby), to dzisiaj grałbym na dużo niższym poziomie. Podczas sezonu dość rzadko pojawiałem się wprawdzie w Keeperamanii, bo nie pozwalał na to plan treningów Korony. Wyjątkami były czwartki, w które często dostawaliśmy "wolne" od treningów. Teraz, po sezonie, gdy częstotliwość treningów w klubie się zmniejszyła, mogę częściej chodzić na zajęcia do trenera Wierzby. I nigdy nie jest to czas stracony.

— Masz sporo na głowie. Nie odbija się to negatywnie na twoich ocenach w szkole?
— Przyznaję, nie mam zbyt wiele czasu na naukę, ale staram się pogodzić wszystkie obowiązki jak tylko mogę najlepiej. Wiem, że szkoła jest bardzo ważna. Utrzymać dobrą średnią jest mi obecnie dużo trudniej niż w Mrągowie. Wówczas, wydaje mi się, byłem bardzo dobrym uczniem. Ale teraz też nie zostaję w tyle, daję radę.

Obrazek w tresci

— Pytanie kluczowe. Jakim cudem trafiłeś na testy do legendarnego Manchesteru United?
— Testy w Manchesterze zorganizowała mi agencja, z którą współpracuję, czyli GRsport. To właśnie ona poleciła mnie "Czerwonym Diabłom". Jestem bardzo wdzięczny za tę możliwość trenowania w jednej z największych akademii na świecie. Słyszałem, że to nagroda za solidną pracę na treningach, za to jak się rozwijam.

— Jak wyglądały te testy?
— Do Manchesteru poleciałem wraz z moimi menadżerami (panem Grzegorzem Rasiakiem i Wojciechem Śmiechem), a także z moim tatą. Testy trwały tydzień, trenowałem głównie z drużyną U18. Cały tydzień wyglądał podobnie. O 8:30 jechałem do klubu, spędzałem tam ok. 7 godzin. W tym czasie miałem trening na siłowni, później na boisku, a na końcu lunch.

— Co najbardziej utkwiło ci w pamięci z tego wyjazdu?
— Myślę, że widok tej całej pięknej infrastruktury oraz samego stadionu Old Trafford, który miałem przyjemność zwiedzić.

— Myślisz, że są szanse, byś w przyszłości grał właśnie w Premiere League?
— Teraz jeszcze nawet o tym nie myślę. Wiem ile czeka mnie pracy. Robię jednak w tym kierunku wszystko co mogę, by kiedyś móc tam grać.

— Masz jakiś wymarzony klub, w którym chciałbyś występować?
— Jestem piłkarzem Korony, więc naturalnie to jej kibicuję. To mój wymarzony klub. Chodzę na mecze zawsze, gdy tylko mogę. Przyznaję jednak szczerze, że marzy mi się też właśnie ta liga angielska. Bo i któremu młodemu zawodnikowi się nie marzy? Do tego jednak daleka, daleka droga.

— Kto jest twoim bramkarskim idolem? Może któraś z ikon? Strzelam: Buffon, Casillas?
— To wielkie nazwiska. Moim idolem jest jednak Jordan Pickford, bramkarz Evertonu. Imponuje mi zwłaszcza niesamowitą grą nogami, grą na przedpolu oraz tym jak "żyje" każdym meczem.

— Twoja kariera nabiera tempa. Każdy, komu się udaje, prędzej czy później dorabia się swoich "hejterów". Miałeś już z nimi "przyjemność"?
— (śmiech) Myślę, że nie odniosłem jeszcze żadnego aż takiego sukcesu, który by zwrócił ich uwagę. Mam dopiero 15 lat, gram więc w ligach juniorskich. A to trochę inna bajka.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5