Japonia podbita! "Stachu" z ekipą ograbili samurajów ze złota!

2020-01-23 17:44:26(ost. akt: 2020-01-23 18:12:07)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

ZAPASY || Dominacja! 4-osobowa reprezentacja Polski w miniony weekend wywalczyła podczas mistrzostw świata weteranów w Japonii 4 tytuły mistrzowskie. Ze złotem na piersi wraca nad Wisłę m.in. 64-letni Stanisław Kamiński, mazurski... szef kuchni.
Ekspert od polskiej kuchni nawarzył rywalom z całego świata (200 wojowników m.in. z USA, Iranu, Anglii, Szkocji, Włoch i Japonii) niezłego bigosu. Każdy z członków "zapaśniczej Husarii" był wprawdzie wymieniany w gronie faworytów, jednak mało kto wierzył, że w drodze po medale Polacy nie zaliczą ani jednego, choćby najmniejszego potknięcia. Nie przegrali ani jednej walki, a znaczną część rywali odprawili przed czasem.

— Tym razem w mojej kategorii było tylko 2 mogących mi zagrozić przeciwników — mówi Stanisław Kamiński występujący w limicie do 130 kg. — Z Amerykaninem wygrałem na punkty (6:4), zaś reprezentanta japońskich gospodarzy, który miał dodatkowo niemałe wsparcie ze strony publiczności, położyłem na łopatki już w pierwszej rundzie. Muszę szczerze przyznać, że podczas tych mistrzostw świata to moi koledzy mieli nieco cięższe pojedynki — przyznaje skromnie popularny "Stachu", chwaląc formę pozostałych mistrzów i kolegów: Mirosława Wieczorkiewicza, Zdzisława Brzozowskiego i Janusza Żurawskiego. Wszyscy, w komplecie, obronili tytuły mistrzów świata.

Jaką receptą dysponują Polacy, że wciąż — mimo upływających lat — mają pewne miejsce na międzynarodowym podium? — W dużej mierze spowodowane jest to tym, że większość z nas jest czynnymi trenerami. Pracując na co dzień w klubach mamy większe możliwości treningowe. Najważniejsza jest jednak niegasnąca pasja i konsekwencja w realizacji postawionych sobie celów — podkreślają nasi reprezentanci. A kolejne wyzwania zapaśników już... "za pasem".

W marcu wyruszają na międzynarodowe zawody do Kaliningradu, by w kwietniu polecieć na mistrzostwa USA do Las Vegas. Późniejsze starty będą już nieco bliżej: na Ukrainie (w czerwcu) i w Polsce (w październiku).

Wyprawa w nieznane

Okazję do odwiedzenia Azji "Stachu" miał już w przeszłości. Również jako zapaśnik, lecz w zupełnie odmiennych warunkach politycznych. W latach 70. walczył m.in. podczas mistrzostw świata w Korei. Na drugą stronę globu wyruszał także i później, choćby w ubiegłym roku do Tajlandii. Japonia, mimo wszystko, stanowiła jednak dla naszych reprezentantów niewiadomą.

Obrazek w tresci

— To zupełnie inny kraj. Zaskoczył mnie dużym "uporządkowaniem" widocznym wszędzie, także na ulicach. Wszystko, przynajmniej z zewnątrz, chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Sami ludzie okazali się bardzo przyjaźni, życzliwi i zdyscyplinowani. Przy czym mówię wyłącznie z perspektywy 10-milionowego Tokio, bo niestety nie mieliśmy okazji zwiedzić dalszych zakątków kraju — wspomina 64-letni zapaśnik, którego wyczyny zostały docenione także przez... japońskie władze.

— Po ceremonii wręczenia nagród i podsumowaniu mistrzostw, nie mieliśmy zbyt wiele czasu na świętowanie. Zawody skończyły się dość późno, a następnego ranka byliśmy zaproszeni już do Ministerstwa Sportu na spotkanie z prezydentem Japońskiej Federacji Zapasów (p. Tomiaki Fakuda) i ministrem d.s. organizacji Igrzysk Olimpijskich, które w tym roku odbędą się właśnie w Tokio. Ludzie żyją tymi przygotowaniami, widać to na każdym kroku. Zaproszenie naszej reprezentacji, i to jako jedynej ze wszystkich biorących udział w mistrzostwach, przyjęliśmy jako ogromne wyróżnienie i zaszczyt — wspomina Stanisław Kamiński, który po powrocie do Polski treningi znów będzie dzielił z obowiązkami szefa kuchni "Staśkowej Chaty" w Mojtynach. Czy tak piękne doświadczenia z Japonii wpłyną na kartę dań?

— (śmiech) Nie szykują się w tym temacie żadne zmiany. Oczywiście interesuję się cały czas innymi sposobami przygotowywania i podawania potraw, w tym tych obserwowanych w innych krajach. W naszej jadłodajni podajemy jednak dania kuchni polskiej. Przygotowujemy je tradycyjnie, "po domowemu". Zmian nie będzie, bo uważam naszą rodzimą kuchnię za najlepszą na świecie. Choć, przyznaję, nie zawsze bywa najzdrowsza — podsumowuje Stanisław Kamiński, któremu gorąco dziękujemy, bo zdecydował się na rozmowę z nami "na gorąco", gdy w Tokio była... 2:50 w nocy.

Kamil Kierzkowski


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5