Ślub, certyfikat i 9 punktów dla powiatu

Najwyżej sklasyfikowana ekipa powiatu mrągowskiego, Mrągowia, w 3. kolejce (21 sierpnia) po raz pierwszy w tym sezonie dysponowała atutem własnej murawy. I trzeba przyznać, że przywitała się z miejscowymi kibicami zwycięsko, choć... dość skromnie.

Nim jednak wybrzmiał pierwszy gwizdek, w centrum uwagi stanął Wojciech Żęgota. Zarząd klubu — a wraz z nim i trybuny — oficjalnie pogratulował swemu wahadłowemu z okazji niedawnego ślubu. Nie zabrakło i kilku miłych słów ze strony rywali — MKS Korsze. Później jednak uprzejmości zeszły na dalszy plan, zaczęła się wojna.

Gospodarze pięknie weszli w spotkanie. W 5. minucie Piotr Błędowski odnalazł podaniem Kamila Skrzętę, a ten... gruchnął niczym z armaty. Futbolówka przeleciała blisko 25 metrów, a następnie zatrzepotała w korszeńskiej siatce. Po tak widowiskowym starcie zdawało się, że kolejne bramki posypią się hurtowo. Nie tym razem. Choć dogodnych okazji nie brakowało, tablica wyników nie doczekała się dalszych aktualizacji. Wynik 1:0 został "klepnięty" w pomeczowym protokole.

— Mecz mogliśmy zamknąć w pierwszych 20 minutach, a musieliśmy walczyć o trzy punkty do samego końca, choć Korsze na przestrzeni całego meczu żadnej klarownej sytuacji nie stworzyły — mówi Mariusz Niedziółka, trener Mrągowii. — Były natomiast dośrodkowania, rzuty rożne i wolne, a te zawsze niosą niebezpieczeństwo, coś się może wydarzyć. Zagraliśmy przeciętny mecz. Widzę, że był problem po 120 minutach, które w środku tygodnia zagraliśmy dodatkowo w Wojewódzkim Pucharze Polski (wyjazdowa wygrana z Błękitnymi Pasym — przyp. K.K.). Nie było świeżości i tempa, było nam trudno. Trzeba docenić, że choć nie byliśmy dobrze dysponowani, ten mecz wygraliśmy i zdobyliśmy trzy punkty. Dużo pracy przed nami. Widać, że brakuje płynności, trochę fizycznej świeżości. Na pewno musimy zwrócić na to uwagę. Przed nami bardzo trudny wyjazd do Elbląga i teraz się na tym koncentrujemy — podsumował szkoleniowiec MKS.

Pozostałe ligi
Szczebel ligowy niżej, w klasie okręgowej, pierwszą porażkę w sezonie 2021/2022 odnotował Żagiel Piecki. Podopieczni trenera Kamila Kwiatka rzucili na wyjeździe rękawicę Vęgorii Węgorzewo. Rywale wyszli na prowadzenie w 25. minucie (Krzysztof Mazuro), na co — z przytupem — aż dwukrotnie odpowiedział w odstępie ledwie chwili Marcin Spirydon (27' i 28'). Przez większość spotkania Żagiel utrzymywał korzystny wynik.

W sprawnie funkcjonującej machinie Piecek coś się jednak "zacięło" na ostatniej prostej. Boisko - za drugą żółtą kartkę - opuścił Piendyk, a w 80. minucie wyrównał Jacek Rutkowski. Później miejscowi uciekli znów golem wspomnianego Mazuro (88'), a ostateczny wynik spotkania na 4:2 ustalił w doliczonym czasie gry Szymon Walaszczyk (90'+4).

Trener Kamil Kwiatek (Żagiel Piecki) po stażu trenerskim UEFA A. Miał okazję wzbogacić swój warsztat m.in. u boku Jacka Magiery (szkoleniowiec ekstraklasowego Śląska Wrocław); fot. Żagiel Piecki

Więcej radości kibicom dostarczyli tym razem nasi reprezentanci w klasie A. 21 lipca Fala Warpuny rozstrzelała na wyjeździe Juranda Barciany. Co ciekawe, piłkarze Fali wpakowali wszystkie z pięciu bramek. Cztery do "właściwej" siatki (2x Barłomiej Wójcik, Błażej Rogowski i Rafał Wołosz), a jedną sprezentował rywalom — w postaci samobója — Dawid Jackiewicz.

Dużym hartem ducha wykazała się i ekipa Kłobuka Mikołajki. W ich niedzielnym spotkaniu z MKS Ruciane-Nida, przyjezdni wyprowadzili pierwszy cios już w 3. minucie (Sebastian Sęk). Mikołajczanie jednak się po nim podnieśli, a następnie sami odpowiedzieli trzykrotnie. Na listę strzelców wpisali się Marcin Zapert (12'), Kacper Serowik (70') i Bartłomiej Zacharewicz (89').

W najbliższy weekend, wreszcie, ligowe zmagania w tym sezonie zainaugurują także i nasi b-klasowcy.